Do dzisiaj program nie został jednak uchwalony przez Radę Ministrów. Co więcej – rządowy Komitet ds. Europejskich, który ostatni zajmował się programem, podniósł wątpliwości co do tego, czy faktycznie spełnia on wymagania Komisji Europejskiej i dyrektywy azotanowej, które miały być już dawno wdrożone.
Na podstawie uwag wniesionych przez resort spraw zagranicznych powstają wątpliwości co do tego, czy w zakresie:
- okresów przejściowych na dostosowanie urządzeń do przechowywania nawozów naturalnych,
- warunków nawożenia stawów,
- składowania obornika na gruncie,
- stopniowania obowiązków rolników w zależności od skali prowadzonej hodowli lub wielkości gospodarstwa,
- ograniczenia rozumienia pojęć niezdefiniowanych w dyrektywie azotanowej i prawie wodnym,
przedstawiony program wypełnia obowiązki nałożone na nasz kraj dyrektywą azotanowa i wyrokiem ETS sprzed pięciu lat.
Jednak mimo obaw, że program jest wadliwy, Komitet zalecił w ekspresowym tempie jego dalsze procedowanie wskazując, że Komisja Europejska może w każdej chwili wnieść na Polskę kolejną skargę. Dlatego resort gospodarki morskiej ma pilnie procedować program i konsultować go z Komisją Europejską.
W całej tej sprawie chyba zapomniano, że wprowadzenie programu będzie dotyczyć przede wszystkim rolników, a konsultacje z organizacjami rolniczymi nie dość, że przeprowadzono w pośpiechu, to jeszcze większość wniesionych uwag została odrzucona. Teraz może się okazać, że wiosną rząd zafunduje nam niemiłą niespodziankę w postaci programu, który spełni oczekiwania KE, a niekoniecznie będzie dbał o interesy rolników. W dodatku większość wymagań wejdzie w życie od razu (np. plany nawożenia, czy dokumentowanie zabiegów), a za nieprzestrzeganie tych wymagań grożą kary finansowe. gi
Fot. Beba