Hodowla zarodowa bydła mlecznego jest oczkiem w głowie Tomasza Cieślika, hodowcy z Pokaniewa na Podlasiu. W linii prostej z gospodarstwa do wschodniej granicy z Białorusią jest trochę ponad 15 km. Na niebie krąży orzeł bielik, dostojnie unosząc się nad stadem krów, korzystających z pastwiska otulonego imponującymi lasami.
Krowy to rodzinna tradycja
– Na słabych glebach bez produkcji mleka nie bylibyśmy w stanie się utrzymać – podkreśla Tomasz Cieślik. Kiedy w 2006 roku przejmował gospodarstwo po rodzicach, w oborze uwięziowej było już 50 krów. Od lat gospodarstwo było nastawione na produkcję mleka, co w tej okolicy jest powszechną praktyką. Przeważają gleby V i VI klasy, łąki torfowe, jakoś trzeba było tę paszę zagospodarować. Jak twierdzi hodowca, rodzinna tradycja i jak na tamte czasy spore stado było dobrą bazą do rozwoju gospodarstwa. W 2008 r. postanowił wybudować oborę wolnostanowiskową na 140 krów.