
Dzięki inwestycji, przejęte po rodzicach w 1998 roku gospodarstwo w woj. opolskim, Waldemar Kierstein wraz ze swoją partnerką Michaelą Sacher – bo o nich mowa – zmienili w prężną fabrykę mleka ze stadem 160 krów, gdzie fizyczną pracę w dużej mierze zastąpiły maszyny. Jeszcze ok. 3 lata temu wszystkie krowy były dojone na hali udojowej (rybia ość 2 × 6 SwingOver), ale coraz więcej zwierząt oraz ich rosnąca wydajność, a także trudności ze znalezieniem pracowników najemnych, skłoniły hodowców do modernizacji obiektu.
– W naszym regionie bardzo trudno znaleźć pracowników. Wszyscy szukają pracy raczej na Zachodzie – uzasadnia Waldemar Kierstein, który z Niemiec przywiózł wiele inspirujących pomysłów. Oprócz konstrukcji obory, cały czas miał w głowie także poprawę efektywności poprzez większe zmechanizowanie gospodarstwa. Postawił na drewnianą konstrukcję obory, której funkcjonalność potem postanowił przenieść na – wybudowany pod koniec 2020 roku – jałownik. W obrębie tych budynków – bohater naszego reportażu – sprytnie osadził nowoczesne systemu doju oraz zadawania pasz.
Dlaczego hodowcy zdecydowali się na drewnianą konstrukcję, w jaki sposób jeden robot zadaje paszę jałówkom i krowom, co i w jaki sposób udało się zmodernizować w oborze i jak przełożyło się to na wyniki? Zamów prenumeratę i przeczytaj w najnowszym wydaniu dodatku specjalnego „top bydło”.
mj/Fot. Sierszeńska