Oboje pochodzą z gospodarstw, z tej samej wsi. – Ale to nie my byliśmy następcami. Nie było innej drogi, jak iść na swoje – mówią Henryka i Stanisław Piluszykowie z Łózek, powiat bialski.
Mieli podarowane 2 krowy od rodziców i zakupione 11 ha starego siedliska. Żadnych budynków, żadnych maszyn i żadnego planu, co dalej. Chwilę przed wejściem Polski do Unii musieli podjąć decyzję – co dalej? Czy zacząć na poważnie gospodarować, czy podjąć pracę na etat? Wybrali opcję pierwszą.
Ten artykuł pochodzi z wydania 5/2024
czytaj więcejObora na dobry początek
Rok 2000 – zbliżamy się do Unii, a chwilę wcześniej Piluszykowie stawiają nową oborę na 60 krów w doju z 40 dodatkowymi stanowiskami dla młodzieży i krów zasuszonych. Stado rozrasta się – początkowo w oparciu na krowach z Niemiec, Danii, Holandii, potem już z własnych zasobów. Razem z oborą powstaje nowa hala udojowa bok w bok na 6 stanowisk. Po 12 latach zaczyna brakować miejsca i w 2012 r. gospodarze stawiają wiatę na kolejne 100 sztuk i 2-krotnie powiększają halę udojową. Obecnie utrzymują 150 krów w doju i około setki młodzieży i cieląt – razem 250 sztuk...