Przy większych dostawach ceny niemrawo przewyższały poziom 4,6-4,7 zł/kg netto. Tylko za tzw. sztuki fermowe zakłady mięsne były skłonne płacić ok. 5 zł/kg. Tak niskie ceny skupujący uzasadniają dużą podażą żywca, konkurencyjnymi cenami na Zachodzie oraz wyhamowaniem popytu na mięso po świętach. W zasadzie tylko ten ostatni argument można przyjąć jako zasadny. Pozostałe są chyba zwykła wymówką.
Tuczniki u naszych zachodnich sąsiadów w ostatnim czasie są na stałym poziomie ok. 1,55-1,65 euro/kg w klasie E czyli ponad 6,5 zł/kg. Są to stawki wyższe niż u nas. Taniej jest oczywiście w Danii, jednak tam tradycyjnie za tuczniki płaci się najmniej.
Co do ilości krajowych zwierząt także trudno uwierzyć w ich nadpodaż – pogłowie trzody jest na bardzo niskim poziomie, a taka polityka cenowa zakładów nie daje nadziei na jego odbudowanie. 4,5 zł/kg żywca z trudem pozwala na pokrycie kosztów produkcji tucznika, a gdzie tu mowa o zysku i planach rozwoju.
jb