Trwający ponad 2 lata kryzys w produkcji świń zmienił bardzo wiele wśród rolników zajmujących się tą gałęzią gospodarki. W grze zostali profesjonaliści, którzy skrupulatnie analizują zyski i straty, koszty i przychody. No bo jak inaczej gospodarować, kiedy 2 + 2 nie wychodzi 4? Gdy hoduje się zwierzęta, żeby sprzedać je, chociażby z minimalnym zyskiem, a krach rynkowy powoduje, że do działalności trzeba jedynie dokładać? Rolnicy wiedzą, że muszą gromadzić rezerwy podczas hossy, żeby przetrwać następujący po niej trudny okres. Ten jednak, jak zgodnie twierdzą, trwał zbyt długo.
– Te 2 lata bardzo zepsuły psychikę producentów świń. Nerwy były i są niesamowite. W całym sektorze do zera siadła chęć inwestycji i rozwoju. Jak powietrza potrzebujemy stabilności na rynku i to nie tylko w zakresie cen żywca, ale również kosztów paszy, energii czy innych środków do produkcji – mówi Hubert Gocłowski, producent świń z położonej na północnym wschodzie województwa mazowieckiego wsi Bartosy.
Jak utrzymać się na rynku?
Rolnik utrzymujący 200 loch Danish Genetics w rytmie 3-tygodniowym sprzedaje rocznie po około 3 tys. warc...