Rafał Duś miał już dość niepewnej sytuacji na rynku prosiąt. Jak się załamywały ceny tuczników, odbiorcy często rezygnowali z jego warchlaków, zostawiając go na przysłowiowym lodzie.
– Brakowało nam wspólnego myślenia o całym cyklu, dlatego sytuacja producentów prosiąt zawsze była niepewna – podkreśla Duś, który w 22-ha gospodarstwie w Kolnicy k. Grodkowa wyspecjalizował się w produkcji warchlaków w stadzie 280 loch. – Co zrobić z prosiętami, gdy produkcja jest w rytmie 3-tygodniowym i regularnie do sprzedaży mam ponad 300 prosiąt? – pyta retorycznie. Musiał zatem zadbać o rytmiczny odbiór warchlaków, by odbiorcy byli pewni i nie rezygnowali z kolejnych wstawień.
Dlatego też postanowił zintegrować innych rolników zajmujących się nie tylko produkcją prosiąt, ale także wyłącznie tuczem świń.
– Przekonała mnie przede wszystkim wyższa cena tuczników, bo udało nam się je sprzedać o 40 groszy drożej od ceny rynkowej – mówi Krystian Tiszbierek z Zalesia Śląskiego w gminie Leśnica. W 50-ha gospodarstwie postawił na tucz otwarty i kupuje warchlaki z jednego źródła, by zasiedlać kolejne komory chlewni. Tiszbierek nie chce wstawiać warchlaków jednorazowo do wszystkich 5 komór na 80 stanowisk, bo jak twierdzi – jest to wysoce ryzykowne kupić całą partię w jednym czasie i po utuczeniu wszystkie naraz sprzedać.
– Jak się nie trafi na dobrą cenę, to można się wyłożyć – twierdzi Tiszbierek. Gdy tylko sprzeda świnie z jednej komory, do wyczyszczonego kojca wstawia 80 warchlaków od Rafała Dusia. Odległość 100 km pomiędzy gospodarstwami nie stanowi dla nich żadnego problemu.
– Warchlaki wysyłamy nawet w mniejszych partiach – po 50 sztuk, bo klient nasz pan – argumentuje Duś. Największa partia to 300 sztuk, tyle mieści się na wynajętym aucie. bk
Fot. Bujoczek
Więcej o grupie producentów trzody z Opolszczyzny przeczytasz w czerwcowym programie specjalnym "top świnie" dostępnym tylko z wydaniem "top agrar Polska".