Pogłowie niższe o 41%!
Jak odbudować pogłowie trzody chlewnej w kraju zastanawiali się posłowie podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa. A debatować na pewno jest nad czym. Z danych ministerstwa rolnictwa wynika, że pogłowie trzody chlewnej spadło w ostatnich 10 latach o 41%. Jeszcze w 2006 r. świń było 18,9 mln sztuk, a w ostatnio ich liczba oscyluje wokół 10 mln sztuk. Spadającemu pogłowiu towarzyszy koncentracja produkcji, ale do średniej unijnej wciąż jest nam bardzo daleko.
– W Polsce spada liczba gospodarstw zajmujących się chowem trzody chlewnej, natomiast utrzymują się obiekty, w których znajduje się duża liczba świń. Ten stan rzeczy potwierdzają dane dotyczące średniej liczby świń w gospodarstwie. W Polsce są to 54 szt. na jednego producenta. Dla porównania, pogłowie świń w Niemczech wynosi 584 szt., w Hiszpanii 467 szt., w Holandii 2200 szt., a w Danii (rekordzistce pod tym względem) 3137 szt. w jednym gospodarstwie – relacjonowała wiceminister rolnictwa Ewa Lech.
W Polsce redukcja liczby gospodarstw posiadających świnie dotyczyła wszystkich grup gospodarstw. Stopa spadku liczby gospodarstw malał jednak wraz ze skalą produkcji. I tak gospodarstw posiadających mniej niż 200 sztuk świń ubyło 14%, a tych posiadających miedzy 1 a 9 sztuk, aż 77%. Z danych IERGŻ wynika, że udział pogłowia utrzymywanego w gospodarstwach największych (więcej niż 200 sztuk pogłowia) wzrósł z 28% w 2002 r. do 56% w 2014 r.
Chlewnie stoją puste
Czy to powinno wyznaczać dalszy kierunek rozwoju rynku oraz wspieranie koncentracji produkcji jako leku na całe zło sektora. Zdaniem posła Zbigniewa Dolaty nic bardziej mylnego.
– Jeżeli słyszę, że resort rolnictwa chciałby dziś wspierać fermy wielkoprzemysłowe, to czuję, jak po plecach chodzą mi ciarki. Dlaczego mielibyśmy przekazywać jakiekolwiek publiczne środki, nieważne krajowe czy unijne, na np. budowę nowych chlewni, kiedy w gospodarstwach polskich rolników stoi tyle wolnych powierzchni, na których można wznowić produkcję trzody? Dzięki temu polską wieprzowiną moglibyśmy wyżywić pół Europy. Dlaczego jednak te powierzchnie cały czas stoją puste? Odpowiedź jest prosta – produkcja się nie opłaca. Decyzja o wygaszeniu produkcji jest podejmowana przez rolników wyłącznie pod wpływem czynników rynkowych. De facto została ona praktycznie wygaszona. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy ok. 19 milionów szt. trzody, a dziś jest jej w najlepszym razie ok. 10 milionów szt. W tej sytuacji nie powinno być żadnego wsparcia dla dużych ferm – przekonywał w Sejmie poseł Dolata.
Duże fermy bez kontroli
Zdaniem posła Dolaty rząd preferuje duże gospodarstwa w jeszcze jeden sposób, a mianowicie nie kontrolując ich działalności.
– Za każdym razem NIK nie pozostawiała na inspekcjach suchej nitki. Okazuje się, że nadzór inspekcji nad fermami jest całkowicie iluzoryczny. Najwyższa Izba Kontroli wielokrotnie to wykazywała. Jako przykład niech posłuży kwestia sztucznego, bo tylko na papierze, dzielenia instalacji. Okazywało się raptem, że pozwolenia zintegrowane nie były w ogóle wymagane, mimo że fizycznie mieliśmy do czynienia z jedną wielką fermą, tyle że podzieloną sztucznie na szereg mniejszych. One nie musiały posiadać zintegrowanego pozwolenia – powiedział Zbigniew Dolata z PiS.
– Inspekcja weterynaryjna traktuje wszystkie podmioty równo, zarówno małe gospodarstwa, jak i gospodarstwa na skalę przemysłową. Większość wykonywanych kontroli dotyczy dobrostanu zwierząt oraz zabezpieczenia epizootycznego, dokumentacji leczenia itd. Bardzo dużo kontroli jest przeprowadzanych w ramach kontroli wymogów wzajemnej zgodności. Kryteria dla wszystkich podmiotów są jednakowe. Nieprawdą jest, że inspekcja prześladuje małych rolników, a dużym pobłaża. Wszyscy są traktowani tak samo. Jeśli po raz kolejny zostają stwierdzone jakieś uchybienia, to zostają potrącone pieniądze pochodzące z dopłat. Przestrzegam przed łatwą, ale niesprawiedliwą oceną – mówiła wiceminister Lech.
Produkcja w małych gospodarstwach to katastrofa?
Z tą oceną nie zgodził się obecny w Sejmie przedstawiciel Krajowego Związku Pracodawców-Producentów Trzody Chlewnej Piotr Włodawiec.
– Gwarantuję, że duże fermy są kontrolowane. Podział ferm nie służy uniknięciu kontroli, tylko jest wyrazem obowiązującego stanu prawnego. Dzielenie ferm przyszło do nas z Danii. Tam ten model działania zaczęto stosować po raz pierwszy. Gdyby procedura i przepisy służące ochronie środowiska były nieco mniej restrykcyjne, prawdopodobnie nie byłoby zjawiska dzielenia gospodarstw – tłumaczył Piotr Włodawiec.
Z danych ministerstwa rolnictwa wynika, że w Polsce istnieją 174 wielkoprzemysłowe fermy tuczu trzody chlewnej, które są na bieżąco kontrolowane przez Inspekcję Weterynaryjną. W pierwszym półroczu 2015 r. Inspekcja przeprowadziła łącznie 76 kontroli w 71 fermach. W drugim półroczu tych kontroli było 127 w 116 fermach.
– Jeżeli rząd pod kierunkiem Prawa i Sprawiedliwości pójdzie w kierunku rozwoju produkcji w małych gospodarstwach, tak jak za poprzedniej koalicji robił to PSL, będziemy mieli katastrofę. Zamiast importu 5 lub 6 milionów prosiąt, będziemy musieli importować 10 milionów sztuk. Producenci na Zachodzie tylko na to czekają, abyśmy nadal robili to, co robimy. Przy otwartym rynku unijnym napłyną do nas dodatkowe miliony prosiaków – powiedział poseł Ajchler
Przedstawiciele ministerstwa rolnictwa poinformowali, że w resorcie trwają prace nad przygotowaniem programu rozwoju rynków rolnych w Polsce. Jego częścią będzie również sektor wieprzowiny. Jego celem będzie z jednej strony odbudowa pogłowia trzody chlewnej, a z drugiej zwiększenie konkurencyjności polskiego rynku wieprzowiny w Europie i na świecie. wk
Fot. Sierszeńska