Taka liczba w skali kraju to porażka autorów nowej "modernizacji" i pokazuje jak bardzo skomplikowane jest przygotowanie dokumentów na to działanie. Trudno podejrzewać rolników o to, że nie zależy im na rozwoju produkcji prosiąt, mleka krowiego czy też bydła mięsnego. Zapewne wielu z nich chciałoby skorzystać z takiej formy wsparcia, które może wynieść odpowiednio 900, 500 i 500 tys. zł. Jednak chcieć i móc w tym przypadku to dwie różne sprawy. Od chwili gdy pojawiły się pierwsze projekty przepisów nowej "modernizacji" pisaliśmy na lamach "top agrar Polska" i topagrar.pl, że chętni do sięgnięcia po unijne wsparcie nie będą mieli łatwo. Tym bardziej, że dokumentacja związana z budową, rozbudową, przebudową lub modernizacją budynków inwentarskich to znacznie więcej dokumentów do przygotowania niż w przypadku zakupu maszyn rolniczych. Zderzenie z biurokracją na wszystkich szczeblach samorządowych, cały wachlarz dokumentów wymaganych przez ARiMR przy składaniu dokumentów oraz skomplikowana struktura wniosku o przyznanie pomocy skutecznie zniechęcają rolników do aplikowania o unijną dotację. Wprawdzie pomocą hodowcą bydła i świń służą firmy doradcze, pomagające w przygotowaniu wymaganej dokumentacji, ale to przecież pierwszy nabór wniosków na "modernizację" po nowemu i one też muszą się nauczyć nowych zasad.
581 wniosków na cały kraj to naprawdę niewiele. Nawet jeżeli przyjąć, że najwięcej wniosków spłynie do ARiMR w ostatnim terminie przyjmowania dokumentów, czyli 17 listopada br., to i tak nie należy się spodziewać, by ich liczba wnioskodawców szła w tysiące, jak to było w poprzednich naborach z PROW 2007-2013. Resort rolnictwa zapowiadał, że wiosną 2016 roku będzie kolejny nabór na "modernizację", tym razem na zakup maszyn i urządzeń. Jednak władza w ministerstwie i podległej mu Agencji wkrótce się zmienią, dlatego wcześniejsze resortowe deklaracje mogą nie mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. bcz
Fot. Lesiakowski