Łukasz Niemczyk mieszka na skraju Białogardu w Zachodniopomorskiem. Uprawia prawie 180 ha ziemi (120 ha własne, reszta to dzierżawy). Prowadzi też niewielką produkcję zwierzęcą – hoduje 150 sztuk trzody chlewnej. Pola obsiewa pszenżytem (54 ha), żytem (50 ha), rzepakiem (26 ha), ozimą pszenicą (ok. 30 ha), owsem lub jęczmieniem. W okolicy nie ma dobrej ziemi: u niego to IV i V klasa. Jak każdy rolnik, nie przepuszcza jednak żadnej okazji, by powiększyć areał. To dlatego, gdy na samym początku 2020 roku zgłosił się rolnik z sąsiedniej wsi, który zaoferował mu dwa swoje pola, długo się nie zastanawiał. Jedno (26 ha) kupił, drugie (8,6 ha w dwóch bezpośrednio sąsiadujących ze sobą działkach nr 343 oraz 345/1) wydzierżawił. I ta dzierżawa to był początek kłopotów.
Konflikt sąsiedzki na wsi
Podłoże całej sprawy ma ewidentnie charakter konfliktu sąsiedzkiego, który powstał po wydzierżawieniu pola. To konflikt między nim a Janem K. (imię i inicjał zmieniono), który jest właścicielem sąsiedniego pola oraz sołtysem wsi, w której obrębie leżą dzierżawione działki. To nas jednak nie interesuje. Interesują nas tylko udział i działania Gminy Bi...