
USA nakładają cła – skutki odczujemy także w Polsce
Administracja Donalda Trumpa wprowadziła nowe cła na towary importowane z zagranicy. Podstawowa stawka wynosi 10% dla wszystkich krajów, natomiast produkty z Unii Europejskiej zostały objęte dodatkowym cłem w wysokości 20%. Choć działania te mają charakter globalny, to ich skutki mogą być szczególnie dotkliwe dla rolnictwa – także w Polsce.
–To poważny sygnał ostrzegawczy dla całego sektora agro – mówi Marcin Stradowski, Członek Zarządu Foodcom S.A. – Z jednej strony mogą pojawić się nisze, jeśli USA ograniczy import z Chin. Ale z drugiej Unia Europejska już znalazła się na celowniku. Polscy eksporterzy mleka, mięsa czy produktów przetworzonych mogą napotkać nowe ograniczenia, nawet jeśli nie handlują bezpośrednio z Amerykanami.
Warto przypomnieć, że Polska w 2024 roku wyeksportowała do USA żywność o wartości 786 mln euro. Największy udział miały wyroby czekoladowe, pieczywo cukiernicze i przetworzone mięso. I choć to tylko część polskiego eksportu, problem może przyjść z zupełnie innej strony.
Największe zagrożenie? Tani import z Azji i Ameryki Południowej
Zdaniem wielu analityków, najgroźniejszą konsekwencją wprowadzenia ceł przez USA może być przekierowanie eksportu z krajów objętych restrykcjami na rynek europejski. Chiny zapowiedziały już cła odwetowe, a inne państwa azjatyckie – takie jak Wietnam, Tajlandia czy Indie – tracą właśnie dostęp do lukratywnego rynku amerykańskiego.
– Producenci z Azji, którzy są objęci nowymi cłami, będą szukać alternatywnych rynków zbytu, w tym w Europie – ostrzega Stradowski. – Może to skutkować napływem tańszych surowców i półproduktów, które wywrą presję cenową na europejskich producentów żywności.
Chodzi m.in. o mięso drobiowe, mleko w proszku, gotowe przetwory i warzywa – wszystko to, co jest tanie, masowe i łatwe do eksportu w kontenerach chłodniczych. Jeśli te towary zaczną trafiać do Europy, to ucierpią właśnie ci rolnicy, którzy już teraz zmagają się z rosnącymi kosztami i konkurencją wewnątrzunijną.
Presja cenowa i utrata marż – scenariusz realny
Nadmierny import może doprowadzić do dalszego spadku cen skupu na rynku wewnętrznym. W sytuacji, gdy tanie mięso z Azji trafia do przetwórni lub sieci handlowych, lokalny producent, który ponosi koszty energii, pracy i przestrzegania unijnych norm, zostaje zepchnięty na margines.
– Zmiany mogą również skutkować napływem tańszych surowców i półproduktów, co uderzy w marże lokalnych producentów – mówi Stradowski. – Zwiększa się też ryzyko przerw w dostawach ważnych składników wykorzystywanych w przemyśle rolno-spożywczym, takich jak enzymy, dodatki paszowe czy opakowania.
Co może zrobić sektor rolno-spożywczy?
Eksperci podkreślają, że w obliczu nowej sytuacji gospodarczej firmy powinny jak najszybciej przeanalizować swoje łańcuchy dostaw i dostosować modele handlowe. Kluczowe będą:
- dywersyfikacja rynków zbytu (poza UE),
- budowanie wartości dodanej produktów,
- umacnianie marki i relacji z odbiorcami,
- szybkie reagowanie na zmiany regulacyjne i cenowe.
– To moment, w którym zyskają ci, którzy mają dobrą orientację w międzynarodowym handlu i potrafią się szybko dostosować – ocenia Stradowski. – Stabilność kosztowa i elastyczność eksportowa będą w nadchodzących miesiącach przewagą konkurencyjną.
Potrzebne wsparcie i czujność ze strony państwa
Polski sektor agro może poradzić sobie z nowymi wyzwaniami, ale nie zrobi tego sam. Potrzebne są narzędzia osłonowe, monitoring rynku, elastyczne dopłaty i szybka reakcja na ewentualny dumping cenowy. Nadchodzące miesiące mogą być sprawdzianem zdolności adaptacyjnych całego europejskiego sektora agro. Ci, którzy będą mieli dostęp do rynkowych informacji i potrafią działać szybko, mogą nawet zyskać. Dla reszty stawką będzie przetrwanie w coraz bardziej niestabilnym środowisku handlowym.
źródło: informacja prasowa Foodcom