Od czasu wejścia Polski w struktury UE, kiedy pogłowie świń liczyło blisko 18 mln szt., z roku na rok ubywa producentów trzody, a pogłowie się kurczy. Z danych GUS z końca 2014 r. wynika, że w kraju utrzymujemy 11,24 mln świń, z czego 943,5 tys. stanowią lochy.
Jednocześnie zakłady mięsne zaimportowały w zeszłym roku ponad 1 mln tuczników, a rolnicy ściągnęli 4,5 mln warchlaków na tucz. Widać więc, że popyt na wieprzowinę na naszym rynku się utrzymuje. Szkoda tylko, że nie zaspokaja go rodzinna produkcja i sprowadzamy tyle mięsa z Zachodu.
Trudna sytuacja: Wśród wielu czynników składających się na obecną sytuację polskich producentów świń jest dotychczasowy brak celowanego wsparcia dla tej grupy rolników – legislacyjnego oraz finansowego. Z „Modernizacji gospodarstw” na lata 2007–2013 na budowę lub modernizację obiektów inwentarskich poszło zaledwie 5% wypłaconego dofinansowania. Na inwestycje w chlewnie wykorzystano tylko 0,15% z tego działania. Producenci świń oczywiście skorzystali z unijnych pieniędzy, ale przeznaczyli je głównie na zakup maszyn, które w wielu przypadkach nie zwiększyły dochodowości ich gospodarstw.
Niewielu powzięło decyzję o powiększaniu skali produkcji ze względu na chwiejną koniunkturę na rynku świń oraz ograniczenia w przepisach unijnych i brak innych możliwości dofinansowania inwestycji. W konsekwencji sektor produkcji trzody pozostał rozdrobniony. pj