Komisarz Wojciechowski podczas konferencji mówił o małych rodzinnych gospodarstwach, w których drzemie ogromny potencjał produkcji żywności. Zaznaczył, że na świecie gospodarstwa o powierzchni 2 ha zajmują aż 12% upraw i dostarczają około 30 % żywności. Na Podkarpaciu również jest wiele takich gospodarstw. W tych właśnie gospodarstwach, które pełnią, jak wspomniał – niemałą rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa żywnościowego, powstaje również zboże, kukurydza i rzepak. Rolnicy na tym terenie są szczególnie poszkodowani napływem produktów rolnych z Ukrainy, podobnie jak na Lubelszczyźnie. Komisarz wspomniał, że podczas wizyty w Ukrainie odbył rozmowy z ministrem rolnictwa Mykołą Solskim.
Import płodów rolnych z Ukrainy
- Ukraina była zawsze wielkim eksporterem zbóż i zapewne takim pozostanie. W 2021 r. Ukraina miała rekordowe, nigdy wcześniej nie notowane, zbiory zbóż – ponad 100 mln ton. A potem zaczęła się ta straszna wojna i zblokowanie eksportu. To wpłynęło na to, że ceny zboża na Ukrainie dramatycznie spadły. Nie było możliwości jego sprzedaży, a to spowodowało, że eksport z Ukrainy do UE innymi drogami niż morska, stał się nieopłacalny. Nie został wtedy wprowadzony wolny import z Ukrainy w związku z wojną. On był wprowadzony wcześniej, ale do Polski import był niewielki, bo się nie opłacał. Były sprowadzane minimalne ilości pszenicy i kukurydzy (kilka tysięcy ton. W 2022 r. rzeczywiście do Polski przyjechało około 1,8 mln ton kukurydzy i 0,5 mln ton pszenicy i ok. 600 tys. ton rzepaku. Wcześniej Polska sprowadzała około 80 tys. ton rzepaku. Podobna sytuacja wystąpiła w Rumunii i w Bułgarii, ale w odniesieniu do nasion słonecznika. Tu powstały problemy rynkowe. W pełni rozumiem niepokój rolników, a nawet protesty rolników – zaznaczył komisarz Wojciechowski.
Komisarz ds. rolnictwa przedstawił propozycje pomocy ze strony Komisji Europejskiej, które już są przygotowywane, jednak podkreślił, że nie ma możliwości blokady przywozu zboża na teren UE.
Uruchomienie rezerwy kryzysowej na rynku zbóż
- Nie chcemy blokować handlu z Ukrainą z wielu powodów. Przede wszystkim solidarności z Ukrainą, ale również z tego powodu, że import do UE jest po prostu w wielu miejscach potrzebny. Jesteśmy na jednym wspólnym rynku. Import kukurydzy w Hiszpanii, był witany prawie z kwiatami. Tam była wielka susza, a w skali całej UE plony kukurydzy były niższe o 27%. W Polsce były wyższe o 11%. Tu rzeczywiście był i jeszcze jest ten problem – mówił komisarz i zaznaczył, że KE chce pomóc rolnikom, którzy są poszkodowani tą sytuacją.
????#Krasiczyn. 3⃣5⃣. konferencja #EuropaKarpat.
????Dyskusja o problemach, jakie dotykają rolników, bezpieczeństwie żywnościowym i strategicznej autonomiczności UE wobec wojny na Ukrainie. pic.twitter.com/8HGUR7kUqj — Sejm RP???????? (@KancelariaSejmu) February 26, 2023
- Podjąłem już decyzję o przygotowaniu rezerwy kryzysowej. Na tę pomoc z kolei muszą wyrazić członkowie Komisji, ale również wszystkie państwa członkowskie, a z tym bywa różnie. W przypadku Polski mówimy o kwocie około 30 mln euro, która mogłaby być jeszcze powiększona o drugie tyle z pomocy krajowej. To jest już znacząca pomoc, tylko pytanie jak ją wykorzystać. To już jest decyzja rządu, który musi zidentyfikować rolników, którzy ucierpieli i musi wybrać formę pomocy – mówił Wojciechowski.
Udrożnić transport zboża
Komisarz powiedział, że ważne jest również aby droga eksportowa z Ukrainy była udrożniona, ale należy skupić się w tym zakresie na wizji długofalowej.
- Rozmawialiśmy o jakiejś inwestycji w UE np. w linię kolejową, która by przewoziła te towary do portów Bałtyckich, czy portu w Gdańsku. Ale wymaga to tego, aby się temu przyjrzał biznes i kraje członkowskie – mówił Wojciechowski. Podkreślił, że z wymiany handlowej z Ukrainą płyną korzyści.
- W ciągu pierwszych 7 miesięcy 2022 r. w Polsce powstała nadwyżka prawie 1,5 mld euro. Wygląda to trochę inaczej w przypadku produktów rolnych, ale Ukraina jest kandydatem do UE. Jeśli do tego dojdzie, to produkty ukraińskie będą musiały spełniać obowiązkowo wszystkie standardy unijne. To będzie już jednolita konkurencja na jednolitym rynku. To jest droga w dobrym kierunku. Wiem, że jest to wrażliwa kwestia dla rolników. Chcę zapewnić, że nie zostawimy rolników bez pomocy. Ta pomoc jest przygotowana i myślę, że będzie skuteczna – dodał komisarz ds. rolnictwa.
Być może transport zostanie udrożniony, ale nadal drażliwą kwestią w kontekście handlu pozostanie jakość wpływającej na unijny rynek żywności. Trzeba jasno zaznaczyć, że nie spełnia ona europejskich norm, stosowane są substancje aktywne, które w UE są zabronione. Napływ takich produktów jest niezrozumiały ze względów zdrowotnych i bezpieczeństwa żywności, a drugą kwestią jest wpływ na konkurencyjność towarów. Koszty wyprodukowania zbóż w Ukrainie są znacznie niższe niż w UE. Do tego dochodzi inflacja i patrzenie wielu Europejczyków pogrążonych w inflacji przez pryzmat oszczędności, a nie jakości. Jeśli można kupić taniej, to droższy towar pozostanie na półce.
Protest rolników w Krasiczynie: „Ten tranzyt nas zniszczy!”
W tym samym czasie, gdy w debacie brał udział komisarz Wojciechowski, w Krasiczynie trwał rolniczy protest dotyczący sytuacji na rynku zbóż, organizowany przeciwko tranzytowi zboża przez Polskę z Ukrainy. Rolnicy z Podkarpacia zaznaczają, że nie mają gdzie sprzedać swojego zboża, a jego ceny znacząco spady i nie zapewniają opłacalności produkcji.
- W żniwa za pszenicę można było dostać 1570 zł/t, a obecnie w skupie otrzymam 970 zł/t. Jesteśmy strasznie pokrzywdzeni finansowo. Kupiliśmy bardzo drogie nawozy. Posłuchaliśmy naszego ministra Kowalczyka, który powiedział podczas spotkania 25 sierpnia ub.r. w Łańcucie, że zboże na przełomie roku będzie droższe i mamy go nie sprzedawać – mówił podczas protestu jeden z rolników. Dodał, że podkarpaccy rolnicy nie są przeciwko pomocy Ukrainie, ale zaznaczył, że ma wątpliwości, czy to jest faktycznie pomoc tamtejszym rolnikom, a nie oligarchom. Tym bardziej, że zboże miało być transportowane przez Polskę, a nie zostawać na Lubelszczyźnie czy Podkarpaciu.
- Nikt nie kontroluje tego zboża, gdzie ono dociera – mówił rolnik z okolic Przemyśla. Dodał, że przed rolnikami w trakcie kongresu zamknięto drzwi i wpuszczono jedynie delegację pięciu osób. Inny rolnik zaznaczył, że w Polsce dostaje się 500 zł mandatu za wykonanie oprysku w niedozwolonym terminie, a z Ukrainy napływa zboże, które nie spełnia krajowych i europejskich norm.
- Jak nie ma kontroli, to płynie wszystko – dodał jeszcze inny rolnik. Z kolei młodzi rolnicy mówią, że boją się przez tą sytuację o przyszłość swoich gospodarstw.
Rolnicy nie chcą dopłat do zbóż, chcą uczciwej produkcji i konkurencji rynkowej
Dlaczego rolników nie satysfakcjonują dopłaty do zbóż i inne proponowane formy pomocy? Głównie dlatego, że będzie to pomoc jednorazowa, a zboże – tańsze i niezbyt dokładnie kontrolowane – będzie dalej napływać w dużych ilościach na europejski rynek na nierównych zasadach konkurencji, o jakie walczą kraje członkowskie i każdy rolnik, który trzyma się wyśrubowanych norm, płaci krocie za nawozy i prowadzi trudną ochronę roślin w kontekście wycofywania wielu substancji aktywnych.
Gdyby na rynku panowała równa konkurencja, uśrednione koszty produkcji i ceny płodów rolnych, sytuacja zapewne wyglądałaby inaczej, a rolnicy zamiast protestować na ulicach, spędzaliby czas na planowaniu wiosennych zabiegów polowych.
Z wypowiedzi komisarza Janusza Wojciechowskiego problem zniknie, gdy Ukraina dołączy do Unii Europejskiej, wówczas produkty będą musiały spełniać te same normy. Ale kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. Pytanie, czy w takim razie taka pomoc będzie uruchamiana co roku, żeby po prostu rolnikowi się opłacało?
Chyba nie o to chodzi w rolnictwie, aby żyć z dopłat, tylko z produkcji – na równych zasadach.
dkol
Fot. Siara