Francja, obok Polski należy do tych krajów, gdzie prawa do płatności bezpośrednich pierwszego filaru dla rolników broni się jak niepodległości. Czy jednak nowy rząd francuski podziela te poglądy? Raczej niezupełnie. Latem br. we Francji rozpętała się prawdziwa burza, gdy ogłoszono, że zwiększa się z 3,3% na 4,2% zasilanie drugiego filara, kosztem pierwszego. A pułap wyznaczony przez Komisję Europejską, ustanowiony na 15%, jest i tak bardzo wysoko i raczej niemożliwy do osiągnięcia. Pieniądze miałyby być przeznaczone na obszary LFA (słabiej rozwinięte), produkcję ekologiczną, ubezpieczenia od braku możliwości przeprowadzenia żniw. Luka finansowa, która sięga 2020 r., wyniesie ok. 2 mld euro. Tymczasem w 2016 r. na pierwszy filar Francja wypłaciła 7,09 mld euro, a na drugi 2,36 mld euro.
Zdaniem francuskich organizacji rolniczych, przesunięcie pieniędzy uderzy w farmerów i zabierze im 10-15 euro z hektara, wywołując 3% deficyt w budżetach gospodarstw. Co więcej, rząd wycofał się też z propozycji podwojenia pomocy finansowej na pierwsze 52 ha. To też i ostrzeżenie na przyszłość: podobno po 2020 r. budżet polityki rolnej będzie jeszcze bardziej skąpy i do tego rodzaju cięć rolnicy będą musieli się przyzwyczaić.
Francuskie organizacje rolnicze biją na alarm i nazywają obecną sytuację „ciężkim kryzysem w wielu sektorach”, jak i nieprzejrzystością w zakresie rozwoju obszarów wiejskich.
opr. pł
Fot. Józefowicz
StoryEditor
Przeciąganie liny wokół dopłat bezpośrednich
Francja, obok Polski należy do tych krajów, gdzie prawa do płatności bezpośrednich pierwszego filaru dla rolników broni się jak niepodległości.