Stanisław Pasoń - Chłop, wspólnie z synami – Romanem i Tomaszem zajmuje się hodowlą owiec rasy czarnogłówka i bydła mięsnego oraz handlem cielętami mięsnymi. Na co dzień jest także radnym województwa małopolskiego oraz byłym posłem.
Specjalnie dla redakcji „top agrar Polska” zgodził się porozmawiać o projekcie rozporządzenia MRiRW w sprawie szczególnych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia działalności w zakresie utrzymywania zwierząt gospodarskich, w celu umieszczenia na rynku tych zwierząt lub produktów pochodzących z tych zwierząt lub od tych zwierząt.
Top Agrar Polska: Czy według pana nowe przepisy dotyczące projektu rozporządzenia MRiRW będą miały swoje realne zastosowanie w rzeczywistości?
Stanisław Pasoń: Im bardziej coś uściślamy, tym bardziej odchodzimy od realiów, bo kto zna polską wieś i chce coś poprawić, to wie że to będzie kolejną fikcją. Równowaga w przyrodzie i tak jest już zachwiana, więc jeżeli zabronimy kotom i psom żyć swobodnie na wolności, to wszystkie zwierzęta typu - kuny, szczury, myszy zaczną grasować i może nastąpić plaga. Tak jak to było z lisami... Starajmy się, żeby ta równowaga w przyrodzie była w miarę zachowana. Od wszystkich chorób i tak nie jesteśmy w stanie się uchronić. Jednak faktycznie przeciwdziałajmy, ale nie twórzmy fikcji! Bo to może okazać bubel prawny, który będzie kosztował czas i pieniądze rolnika. Niestety zazwyczaj za taką fikcją stoją duże pieniądze.
S.P.: Nie wyobrażam sobie ewidencji wejść do obory! O psach pasterskich nawet nie mówię, a jeśli ograniczymy dostęp kotu, to kto będzie łapał myszy i szczury? Będzie trzeba zastosować chemiczne trutki. Chętnie bym poznał tego, kto takiego bubla podpowiedział panu ministrowi. Niewyobrażalne, że ktoś na taki absurd pozwolił.
Nie ubliżając nikomu, cały projekt urąga zdrowemu rozsądkowi. Stosowne stanowisko powinny zająć izby rolnicze i organizacje związkowe. (Natomiast niestety bywa, że organizacje są przychylne jakiejś jednej określonej opcji.) Tak naprawdę one winny być głównym reprezentantem rolników.
TAP: Projekt faktycznie budzi wśród rolników bardzo żywe dyskusje.
S.P.: No tak. Bo jak to będzie – ewidencja wejść do obory? Proszę sobie wyobrazić, że przyjeżdża kupiec po cielęta czy ktoś inny i trzeba będzie wszystkich zapisywać? Mówiąc żartem, ktoś kto podpowiadał ministrowi ten projekt chyba był pod wpływem 70% śliwowicy. Nawet nie wiem, co mam powiedzieć. Brak słów dosłownie.
TAP: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Aleksandra Galus