Jeszcze sporo drobnych prac do wykonania
Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić. Niestety, po nieudolnym malowaniu deski rozdzielczej wszystkie obramowania wymagały solidnego oczyszczenia z farby. Dopiero później mogłem przystąpić do polerowania obramowań oraz szkiełek. Do polerowania metalowych części używałem pasty polerskiej, którą wcześniej wykorzystywałem przy odnowie elementów maski. Natomiast do szkła kupiłem specjalny produkt.
Najwięcej pracy miałem z obrotomierzem. Nie przez to, że jest on największy, tylko dlatego, że postanowiłem zając się licznikiem motogodzin. Jak wspomniałem zegary były używane i stan licznika motogodzin wskazywał niespełna 5 tys. godzin. Chcę, by w naszym ciągniku, po generalnym remoncie silnika i pozostałych podzespołów licznik zaczynał wskazania od stanu początkowego.
Korekta wskazań nie jest łatwa, ponieważ przy licznikach nie powinno się manipulować i o to zadbał sam producent. Całość konstrukcji licznika jest tak zbudowana, że próba rozebrania zegara na części (tak by dostać się np. do licznika mth.) zazwyczaj kończy się jego uszkodzeniem. Powodem jest chromowane obramowanie, na którym najbardziej mi zależało. Jest ono tak zaprasowane na obudowie zegara, że demontaż jest bardzo trudny.
Pamiętajcie, że korekty wskazań licznika motogodzin nie wolno robić, zwłaszcza teraz, kiedy podczas okresowych przeglądów technicznych diagnosta wprowadza w system liczbę godzin i podczas kontroli policji możemy mieć niepotrzebne kłopoty.
Problemy z obrotomierzem
Jednak Polak potrafi i po długich zmaganiach udało mi się rozebrać obrotomierz na części pierwsze bez jego uszkodzenia.
Pewnie zapytacie dlaczego nie próbowałem cofnąć licznika bez jego demontażu. Otóż obawiałem się, że podczas korygowania wskazań uszkodzę mechanizm wskazówki obrotomierza. Kolejnym powodem jest kwestia czasu jaki musiałbym poświecić na cały proces. Mając na wierzchu cały licznik mogłem pokusić się o demontaż i ręczne przestawienie cyferek, jednak bałem się uszkodzenia delikatnych części. Dlatego w ruch poszła wkrętarka i za jej pomocą zająłem się cofaniem licznika. Niestety mimo wszystko jest to proces czasochłonny, dlatego finał moich zmagań z obrotomierzem zaprezentują w kolejnym odcinku.
Reflektory jak nowe
Udało mi się także rozwiązać problem z przednimi reflektorami. Ursusy de luxe były wyposażane w reflektory Hella, a przynajmniej takie miał nasz ciągnik. Jak się okazało elementy optyczne do tego modelu nie są dostępne. Zakup nowych lamp nie wchodził w rachubę, ponieważ przeróbki wymagały by mocowania w masce, a jak wiecie te detale są już ostatecznie pomalowane.
Średnica elementu optycznego naszych reflektorów miała na szczęście dość popularną średnicę wynoszącą 144 mm, co sprawiło, że udało mi się kupić nowe detale o właściwym rozmiarze. Jednak nie pasowały one do oprawy lampy i dlatego by móc je zamontować musiałem zeszlifować elementy ustalające położenie wkładu względem korpusu. Po spasowaniu części i odnowie ramek reflektorów lampy są niemal gotowe do montażu, zwłaszcza, że przednia cześć maski została już wyposażona w odrestaurowaną przednią atrapę oraz nowe naklejki, które były odtworzone z oryginałów. Moim zdaniem przód ciągnika wygląda rewelacyjnie.
Co z kabiną Ursusa?
W czasie kiedy ja zajmowałem się odbudową zegarów, w firmie Naglak specjaliści pracowali nad kabiną. Po jej wstępnym zmontowaniu i założeniu na ciągnik pojawiły się problemy z błotnikami. Po pierwsze nowe elementy mocno się obwieszały i krzywiły, dlatego konieczne będzie ich wzmocnienie, zwłaszcza, że błotnik ma mieć poszerzenie, które będzie dodatkowo obciążało konstrukcje. A poszerzenie będzie całkiem spore, gdyż nasz ciągnik ma na tylnej osi opony BKT o szerokości aż 600 mm. Przypominam, że to nasi widzowie wybrali tzw. szeroki błotnik i z poszerzeniem.
Po drugie tylni płaszcz błotnika kompletnie nie pasował i dlatego konieczne było dorobienie nowych elementów. Teraz całość kabiny trafi do dokładnego czyszczenia i malowania, a w kolejnym odcinku zaprezentujemy montaż.
Paweł Twardowski