Lutowe notowania rzepaku już za chwilę znikną z giełdowych tabel. Ten okres wieloletnim obserwatorom giełdy zwykle kojarzy się z niesamowitymi zwrotami akcji na parkiecie paryskiej giełdy Matif. W tym roku giełdowe emocje w samym rzepaku podkręcane są dodatkowo przez ostre spadki cen ropy naftowej i umocnienie złotówki, co powoduje jeszcze gorsze przeliczniki dla krajowego surowca do produkcji najbardziej u nas popularnego oleju roślinnego.
Fakty i mity o imporcie rzepaku
W branży rzepakowej w tym tygodniu głównymi tematami rozmów są rosnące szanse na import brakującego surowca do UE. Jednak pomimo ponoć już płynących kolejnych statków z rzepakiem Australii w dalszym ciągu brak jest konkretnych awizacji potwierdzających ich masowe przybycie do jakiegokolwiek portu w Europie.
Jak na razie możemy natomiast pracować na faktach, a te podparte są konkretnymi danymi. UE przez pierwsze 7 miesiecy tego sezonu zaimportowała 3,57 mln t rzepaku, co jest ilością większą o 262 tys. t niż miało to miejsce o tym samym czasie w roku poprzednim, ale aż o 1 mln t miej niż było, to przed dwoma laty. A to właśnie do sezonu 2022/23 powinniśmy się raczej porównywać, jeśli marzymy choćby o zbliżeniu się do tamtego wyniku 6,85 mln t w imporcie rzepaku do UE.
Jak już wszyscy się zorientowali, że straszenie ukraińskim rzepakiem się już kończy, bo i rzepak tam się wyczerpuje. Ukraina do UE wyeksportowała 2,17 mln t (podobnie jak przed rokiem) z czego w ostatnim miesiącu już tylko 160 tys. t. W to miejsce obecnie pojawiają się tylko częściowo potwierdzone sygnały o rzepaku z Australii i Kanady. Trzeba od razu pewne dane potwierdzić, bo istotnie import z Australii w ciągu 7 miesięcy tego sezonu wynosząc 939 tys. t (z czego 200 tys. t w ostatnim miesiącu) jest właśnie o 200 tys. t większy od ubiegłorocznego. Także kanadyjskiej canoli w tym sezonie przypłynęło prawie 100 tys. t więcej (140 vs. 42 tys. t), ale w całkowitym bilansie importowym mniej o 147 tys. t mamy rzepaku z Mołdawii i o 65 tys. t rzepaku z Serbii. Więc cześć z tego rosnącego importu z Australii i Kanady koryguje zmniejszenia z innych kierunków, a dodatkowo australijski rzepak staje się ostatnio bardzo drogim zakupem.