O ile z tym pierwszym stwierdzeniem nie sposób się nie zgodzić o tyle z tym drugim można dyskutować. Po pierwsze, w zasadzie wszystkie zgłaszane ubojniom czy pośrednikom sztuki schodzą z dnia na dzień (nawet w krótkich tygodniach ubojowych między poszczególnymi dniami wolnymi od pracy). Po drugie, zakłady cały czas szukają surowca. Każdego dnia producenci odbierają telefony nawet pod kontrahentów, z którymi od dłuższego czasu nie współpracowali.
Zatem mówienie, że na rynku „świń nie brakuje” jest zwykłą zagrywką ubojni służącą ostudzeniu zapędów hodowców w stronę podwyżek. A podwyżki te oczywiście skutecznie wyhamowała duża niemiecka giełda VEZG. I tutaj także mamy ciekawostkę - gdy w listopadzie ubiegłego roku nasi krajowi skupujący obniżali ceny, mimo braku korekt w Niemczech, mówiono, że jesteśmy w Polsce i rynek niemiecki nas nie interesuje.
Tak samo było, gdy w Niemczech ceny zaczęły znacząco rosnąć. Wówczas krajowe ubojnie - owszem - podwoiły stawki, ale o wiele wolniej. Jednak gdy przyszła obniżka wtedy rynek niemiecki miał absolutnie kluczowe znaczenie. Ot paradoks.
Obecnie, po tych zawirowaniach, stawk...
Jesteś w strefie Premium
StoryEditor
Ceny tuczników: Poświąteczny marazm? Chyba niezupełnie!
Na rynku świń ostatnie dni upływały pod znakiem tzw. świątecznego marazmu. Niewiele się działo, ale tuczniki schodziły w zasadzie na pniu. Jedynie zakłady ubojowe wykorzystując ten specyficzny czas nie były skłonne płacić za świnie więcej, twierdząc że zbyt na mięso jest mniejszy niż kilka tygodni temu, a surowca nie ma wcale tak mało.