Wielu krajowych sadowników początkowo było załamanych, kalkulując potencjalne straty. Producenci, którzy nie posiadali przechowalni, aby uzyskać częściowe rekompensaty utylizowali owoce. Z kolei rolnicy skupieni w grupach producenckich, mających do dyspozycji duże przechowalnie, dysponując obecnie dużymi i dobrymi jakościowo partiami towaru, zbierają swoje profity.
Na krajowym rynku zaczyna brakować jabłek deserowych i przemysłowych. Sadownicy na masową skalę przerabiają owoce na soki i napoje, a także sprzedają swój towar do wielu państw świata, m.in. do: Chin, Indii, Australii, USA, Azerbejdżanu, Kazachstanu, Wietnamu czy Indonezji. Doszło do sytuacji, że dla pierwszej grupy towaru nasi przedsiębiorcy wykupują obecnie jabłka od holenderskich sadowników, co budzi na tym rynku duże zdziwienie. Zatem można wyciągnąć wniosek, że dywersyfikacja naszego handlu rolnego, która zaczyna przynosić pozytywne efekty ekonomiczne, to pośrednia i nieoczekiwana zasługa rosyjskiego embarga.
Taki stan polskiego rynku owoców to również zasługa ministerstwa rolnictwa i jego agendy PIORiN, która od wielu miesięcy zajmuje się m.in. dostosowaniem przepisów fitosanitarnych do wymogów państw, stających się nowymi kontrahentami dla naszych produktów rolnych. Bez tej formalno-prawnej procedury ani jedno jabłko czy kilogram żywca nie opuści kraju, ani też nie zostanie wpuszczone na zagraniczne rynki. bie
StoryEditor
Polscy sadownicy „zneutralizowali” rosyjskie embargo
Nałożone w ubr. na Unię Europejską rosyjskie embargo przynosi nieoczekiwane skutki, zwłaszcza w Polsce, w sektorze jabłek.