Wielopokoleniowe gospodarstwa, w których hodowla na kilkadziesiąt loch w cyklu zamkniętym od zawsze stanowiła niezwykle ważne źródło przychodu, są solą polskiej produkcji świń. Przez dziesięciolecia tworzyły stabilną bazę surowcową zarówno dla mniejszych, lokalnych rzeźni, jak i potężnych koncernów mięsnych. W dużej mierze wydają się mniej wrażliwe na wahnięcia cen na rynku trzody chlewnej i radzą sobie nawet z dłuższymi zapaściami finansowymi, choć ostatnie kilka miesięcy szczególnie dało im w kość i spowodowało, że niektórzy podjęli decyzję o likwidacji stad.
Niestety, nie są prowadzone statystyki, dzięki którym moglibyśmy dokładnie określić, ile w kraju funkcjonuje gospodarstw z obsadą np. od 15 do 50 loch, gdyż ARiMR oraz GIW mają jedynie dane na temat ogólnej liczby świń w stadach. I tak chlewni, w których mamy od 100 do 500 świń pozostało 8,5 tys., a stad utrzymujących 501–1000 szt. funkcjonuje 2 tys. Zakładając, że w tej puli mamy około 20% tuczarni, co wynika z liczby gospodarstw nienotujących urodzeń, ale zgłaszających do Agencji sprzedaż tuczników, w kraju pozostało jeszcze ponad 8 tys. stad, w których stoi po kilkadziesiąt loch. Utrzymuje się w nich ponad 25% krajowego pogłowia świń. Gospodarstwa te nawet w ostatnim kryzysie trzymały się mocno. Wprawdzie w ostatnich 3 latach zlikwidowano ponad 2 tys. takich chlewni, ale ta liczba stanowi zaledwie ułamek wśród zamkniętych w tym samym czasie 20 tys. stad świń.
Co uchroniło gospodarstwa przed likwidacją? Jak udaje się im funkcjonować w tak trudnych czasach? Jaka jest ich przyszłość? W kwietniowym numerze top agrar Polska, dziale specjalnym top świnie rozmawiamy z właścicielami stad loch z różnych regionów kraju. Sprawdź, co słychać u kolegów po fachu i jakie mają założenia na najbliższe miesiące - wszystko w artykule "Przetrwamy!".
fto. Janusz-Twardowska