– Jeszcze na początku roku zarabialiśmy nawet po 150–160 zł na tuczniku, dziś dokładnie tyle musimy dołożyć do każdej wyprodukowanej świni. To jest nienormalne. Kto to wytrzyma? – pyta Paweł Snuszka, tuczący po 1400 świń w cyklu otwartym w wielkopolskiej Brodnicy. Rolnik podkreśla, że opłacalność produkcji to nie tylko ceny żywca, choć ostatnio odstawił świnie za 5,40 zł/kg wbc, ale również koszty paszy.
– Za starter musimy płacić 1400 zł/t, a finiszer wychodzi po 1220 zł/t. Koszty samej paszy na 1 tucznika sięgają 350 zł/szt. – wylicza rolnik. Do tego dochodzą problemy nie tylko ze sprzedażą, ale też z zakupem warchlaków. Snuszka zaopatruje się w krajowe zwierzęta. Jego wieloletni dostawca został objęty strefą ASF. Musiał poszukać nowego producenta prosiąt. Za ostatnio wstawiane 30-kg świnie zapłacił 160 zł/szt. Jego gospodarstwo jest dziś oddalone o 3 km od najbliższej strefy ASF. Pomimo że ma doskonale zabezpieczone i bioasekurowane chlewnie, boi się następstw pojawienia się pomoru w pobliżu.
Zapytany o to, jak ocenia zwalczanie ASF w Polsce, odpowiada: – Zwalczanie? Przecież nasze władze raczej rozprzestrzeniają, a nie zwalczają pomór. Ponad połowa kraju jest w strefach i nikt z tym nic nie robi! Tam ceny tuczników są o nawet 1 zł/kg niższe.
Więcej głosów rolników - producentów świń publikujemy w najnowszym, listopadowym wydaniu "top świnie". Zapraszamy do lektury.