StoryEditor

Dyktat cenowy w oparciu o "jakość", której nie sposób zweryfikować

Ile to już razy oddawaliście zboże, rzepak, buraki, ziemniaki czy inne płody rolne a ze wstępnie oferowanej ceny skupu pozostawała tylko... obietnica? Na bramie magazynu pobierano próbki i nagle okazywało się, że jest "robak", za mało białka, za dużo mikotoksyn, za duże zanieczyszczenia, za słaby cukier, za niska skrobia czy dziesiątki innych parametrów, które wpływają na cenę! Pozostawały dwie drogi – zabierać towar z powrotem i ponosić koszty transportu lub oddać za niższą cenę, często znacznie taniej.
24.10.2019., 13:10h
Taka sytuacja, gdy nieuczciwa część odbiorców szachuje rolników jakością, jest stara jak obrót towarami rolnymi. Już w średniowieczu  na Wiśle za barki ze zbożem płacili wg uznania, bo wyczuwali "śledzia" (czyli śnieć cuchnącą) czy znajdowali robaki. Jakość towaru jest elementem rywalizacji handlowej. Jest tak nawet w czasach gdy tę jakość można precyzyjnie zbadać i zmierzyć. Problem polega na tym, że laboratorium oceniające jakość jest w jednych rękach i dyktowanie ceny na podstawie "jakości" jest dalekie od czystej gry. Nawet jeżeli większość kontrahentów gra uczciwie, to pozostaje doza niepewności i niestety nie ma jak sprawdzić, czy badanie było przeprowadzone rzetelnie i wynik jest uczciwy!

Gdy firmy płacą za jakość, a w tej chwili praktycznie wszystkie produkty rolnictwa są poddawane badaniu, na choćby jeden parametr, pojawia się pytanie, czy zbadano uczciwie. Przypomina mi się sytuacja z lat 80-tych, gdy procent tłuszczu w mleku był zawsze o 1% a nawet 1,5% wyższy tylko wtedy gdy jako uczeń technikum miałem możliwość i czas być obecny przy badaniu. Jeżeli już mnie przy tym nie było, zaraz procent leciał w dół! Podobnie było z badaniem czystości korzeni buraka cukrowego. Gdy pańskie oko pilnowało badania, to koń był utuczony.

Kilka lat temu zajmowałem się sprawą badania jakości pszenicy w porcie w Gdańsku. Próbki, które były pobrane z tego samego TIR-a przez nas dały zawartość białka o 3–4% większą niż te, które pobrał pracownik firmy w porcie. W tym samym dniu z innego TIR-a pobrano próbki i stwierdzono żywego "robaka" mimo, że zboże przyjechało z dopiero co gazowanego silosu! Jednak kilka godzin później, gdy już trzeba było tylko kilka TIR-ów do wypełnienia barki, a czas dokowania w porcie kończył się firmie tak się spieszyło, że te same "łódki", które wcześniej miały za mało białka czy "robaka" przechodziły z doskonałą jakością. Wystarczyło że obróciły w kolejce do portu. Nie lepiej było też z badaniem ziarna kukurydzy na obecność mikotoksyn - w zależności od potrzeb odbiorcy, raz miało się wrażenie oglądając wynik, że na przyczepie są same mikotoksyny a nie ziarno, innym razem ta sama "wanna" przechodziła bez oporów!

Niedawno polska pszenica wracała z Niemiec ze względu na obecność fosfowodowu - gazu używanego do dezynsekcji. Eksperci z branży pytali się czy słusznie i czy to nie był element walki handlowej. Były też kłopoty rolników z zaolejeniem rzepaku, którego wynik przysyłano długo po odstawie. Niestety zawartość tłuszczu okazywała się niska i były potrącenia ceny skupu. Czynników jakości towaru jest wiele. Jak zatem nad tym zapanować? Czy nadal jest tak źle?

W wielu miejscach sytuacja znaczeni poprawiła się. W portach obecnie próbki badają prywatne niezależne laboratoria. Przedsiębiorcy też nie traktują już rolników, tak jak jeszcze kilkanaście czy nawet kilka lat temu. Cały czas jednak panuje nieufność i chęć patrzenia na ręce. Nie ma co się dziwić. Różnica na jakości jednego TIR-a to wartość 1, 2 a czasem nawet więcej niż 5 tys. zł.

Nauczony naocznym przykładem zastanawiałem się nad rozwiązaniem problemu. Znalazłem nawet niezależne laboratoria komercyjne, które posiadają certyfikaty i chętnie badają za opłatą próbki. Problem polega jednak na tym, że kontrahent nie honoruje takich wyników badań. Ponadto na wynik takiego badania często czeka się zbyt długo a towar musi być już ładowany np. na barkę. Jakie zatem jest rozwiązanie?

System do totalnej reformy!


Po pierwsze muszą powstać nowe lub trzeba wciągnąć do systemu istniejące niezależne laboratoria badające jakość produktów rolniczych. Oczywiście muszą one być wyspecjalizowane w poszczególnych towarach. Laboratoria te powinny mieć certyfikację, aby nikt nie podważył skutecznie ich wyników. Laboratoria te muszą działać szybko i być rozlokowane w rejonach produkcji czy handlu poszczególnymi produktami rolniczymi.

1. Laboratorium odwoławcze


Pierwsza jaskółka już jest widoczna na horyzoncie. Krajowa Rada Izb Rolniczych zwróciła się do MRiRW z prośbą o powołanie niezależnych laboratoriów odwoławczych. Jest to skutek realizacji wniosku zgłoszonego wczoraj (23 października 2019 r.) podczas I Posiedzenia Krajowej Rady Izb Rolniczych VI kadencji. Zarząd KRIR zwrócił się do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie powstania niezależnego laboratorium odwoławczego badającego jakość produktów rolniczych. W informacji KRIR czytamy:

W obecnym stanie prawnym rolnicy (dostawcy produktów rolnych) nie mają możliwości wiarygodnego potwierdzenia jakości swoich dostaw (zbóż, buraków w tym cukier i wysłodki, mleka itd.) i są zależni od badań wykonanych przez kupującego. Dlatego, w ramach zapowiadanych przez MRiRW działań na rzecz umocnienia pozycji rynkowej producentów rolnych, zdaniem KRIR zasadnym byłoby utworzenie niezależnego laboratorium odwoławczego (lub wskazanie na terenie kraju) dla badania jakości produktów rolno-spożywczych lub zarekomendowanie laboratoriów, gdzie rolnicy mogliby dokonać takich analiz.

Powołanie laboratorium to dobry kierunek, ale to dopiero pierwszy krok. Aby system skupu działał sprawnie i było jak najmniej podejrzeń o nieuczciwość przy badaniu jakości muszą być spełnione jeszcze kolejne warunki.

2. Próbka kontrolna

W przypadku wielu płodów rolnych możliwe jest pobieranie duplikatu próby, tzw. próbki kontrolnej lub "żelaznej". Jeżeli towar jest badany na bramie dostawcy, przepisy prawa powinny obligować kontrahenta do pobierania dwóch próbek, z których jedna jest badana a druga oddawana w zabezpieczonym opakowaniu rolnikowi lub przechowywana w przedsiębiorstwie przez określony czas.

Duplikat próbki wykorzystany byłby w ponownym badaniu w laboratorium odwoławczym. Obecna technika pozwala na łatwe i stosunkowo tanie oraz bezpieczne pakowanie próbek, zwłaszcza zbóż i innych towarów suchych. Nie ma wiec problemu technicznego. Do dyskusji pozostaje sprawa kosztów przechowywania i badania próbek "żelaznych". Jednak w rozmowach z rolnikami, są oni w stanie pokryć te koszty w imię uczciwego procesu skupu.

3. Wiążący wynik badania odwoławczego

Powstanie laboratorium odwoławczego i systemu pobierania próbek "żelaznych" nie ma sensu, jeżeli nie będzie nadrzędnych przepisów, które obligować będą obie strony transakcji do honorowania wyników badania.

Rolnicy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że większość badań jest robionych uczciwie i czasem badanie odwoławcze może ich nie satysfakcjonować. Wynik badania odwoławczego może nawet być mniej korzystny dla rolnika. Z drugiej strony kontrahent skupujący musi mieć świadomość, ale także rolnik, że te same parametry bada się różnymi metodami. Laboratorium odwoławcze będzie miało swoją metodykę, prawdopodobnie wg normy europejskiej. Wynik badania różnymi metodami tego samego np. ziarna bywa różny i to często dość znaczenie.

4. Jednolite normy

Kolejny element systemu skupu to normy. Obecnie norma nie jest systemem powszechnie obowiązującym. Nikt jej stosować nie musi i nie będzie musiał obowiązkowo. Dopiero w chwili podpisywania umowy kontraktacji czy umowy sprzedaży kontrahent często podaje numer normy lub choćby wymienia parametry, które są badane i w zależności, od których ustala cenę. W momencie podpisania umowy, norma staje się obowiązująca obie strony. Normy te powinny być jeszcze przed transakcją czy zapotrzebowaniem na transport znane rolnikowi. Ponadto w przypadku pewnych towarów, jak np. soja czy nasiona innych strączkowych wymagania są ustalane indywidualnie przez przedsiębiorstwa skupujące. Konieczna jest tutaj normalizacja wymagań.

Czy inicjatywa KRIR przyniesie efekt? Miejmy nadzieję, że tak. Będziemy kibicować Izbie i przyglądać się działalności ministerstwa.

tcz
Tomasz Czubiński
Autor Artykułu:Tomasz Czubiński

redaktor „top agrar Polska”, specjalista w zakresie ochrony, uprawy i nawożenia roślin

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
05. listopad 2024 01:15