Bartłomiej Czekała: Kiedy widzieliśmy się ostatni raz, mówiliśmy o tym, że ceny już wtedy zaczęły mocno spadać. Były perspektywy, do jakiego poziomu one mogą spaść i rzeczywiście do tego poziomu się zbliżają. Ale zanim przejdziemy do takiej analizy bieżącej sytuacji rynkowej, to chciałbym poprosić Ciebie o komentarz do tego, co się wydarzyło przy tzw. Rolniczym Okrągłym Stole w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi w ubiegłą środę.
Bartłomiej Czekała: Wracając do tego okrągłego stołu, nie było rzeczywiście też ustaleń konkretnych terminów w związku z tym. Dzisiaj trwa protest koło Hrubieszowa i organizatorzy zarzucają ministrowi, że ustalenia nie zostały dotrzymane, bo transport zboża z Ukrainy nadal płynie, a wręcz nawet się zwiększył w ostatnich dniach. Czy rzeczywiście tak jest, że to zboże wjeżdża w większych ilościach teraz do Polski?
To o tyle były obietnice bez pokrycia, o ile system państwowych kontroli nie jest tak dynamiczny, tak ruchomy, że można nagle wszcząć bardzo restrykcyjne kontrole jakościowe na granicy, bo do tego trzeba w pełni wyposażonych laboratoriów (laborantów i laborantek w kraju jest też ograniczona ilość). O ile można było zabezpieczyć próbki do dalszego diagnozowania, o tyle nie jest się w stanie natychmiast ustawić punktów kontrolnych rozpoznających tę jakość na samej granicy. Oczywiście włoski strajk w postaci dłużej przebiegającej kontroli ma sens, zmniejszając przepływ, ale to musi trwać. Podobnie inne ustalenia, które padły jako słowa na razie ciągle przy okrągłym stole.
Bartłomiej Czekała: Nie mamy wpływu na to, co ustalą politycy i co się wydarzy w Komisji Europejskiej - czy będzie ta zgoda czy też nie... Zostawiając to wszystko na boku, to co w tej chwili dzieje się na rynku zbóż w Polsce i na Świecie? Jakie są przepływy, jakie jest zapotrzebowanie i co właściwie się może wydarzyć? Rolników, oczywiście, najbardziej interesuje cena, a te ceny w zeszłym tygodniu już spadły na wschodzie, np. ceny pszenicy są poniżej 800 zł. Konsumpcja też nie jest wiele droższa, ale generalnie ten wschód Polski ewidentnie ma problem z ceną skupu. Jak jest z tą podażą, popytem w tej chwili na naszym rynku?
Juliusz Urban: Tutaj dość dużo elementów poruszyłeś jednocześnie. Ja zacznę może od tego wschodu, na którym Ty skończyłeś. Tutaj mamy wyraźne, chyba, niezrozumienie do końca polityki państwa, gdzie firmy państwowe skupowe kreują rynek na wschodzie cenami zdecydowanie niższymi niż gdziekolwiek indziej w kraju. Państwowa przecież spółka oferuje za pszenicę konsumpcyjną 830 zł (tak było pod koniec poprzedniego tygodnia) i za paszową 720 zł. Nikt inny. Nie krwiożercze firmy handlowe obecne na polskim rynku, te prywatne, tylko niestety spółka państwowa. Więc tutaj, myślę, jest jeszcze ciągle wiele do zrobienia.
Może rzeczywiście menadżerowie spółki mocno wystraszeni wcześniejszymi stratami, praktycznie zamknęli przed sobą rynek. To jest odpowiedzialność członków zarządu danej spółki, i ja nie chcę absolutnie w to ingerować. Tym bardziej, że mamy tu historię pozwalnianych członków zarządu innych firm z Krajowej Grupy Spożywczej. Natomiast trzeba powiedzieć jasno – dzisiaj firmy handlowe są w stanie zaoferować nawet 950 zł z odbiorem za pszenicę w tamtych regionach, oczywiście dotyczy to większych i wyrównanych partii, ale tak to wygląda. Więc, wydaje się, że większą wyrównaną partią taka firma skupowa mogłaby dysponować i gdyby to przekuć z kolei na oferowane ceny dla rolników, to trochę się to rozchodzi.
Natomiast dlaczego tak te ceny poszły do góry? Wystarczyło, że Putin zagroził światu, że poniżej 275 dolarów pszenicy rosyjskiej nie sprzeda i natychmiast rzeczywiście ceny poszły do góry. Z kolei interwencja koncernów międzynarodowych jest taka, że poinformowały już: Cargill, Vittera, Louis Dreyfus i za chwilę rozważa to ADM, że rosyjską pszenicą handlować nie będą po 1 lipca. Więc znowu zamieszanie się robi na międzynarodowym rynku. Póki co w Polsce stoją 3 statki 50-tysięczne w portach i czekają na towar, którego tak naprawdę handlowcy za bardzo kupić nie mogą, bo wszyscy rolnicy teraz czekają na informację, jak z tymi dopłatami do transportu do portów będzie.
Bartłomiej Czekała: Czekamy na informację, jak będzie z dopłatami do transportu, ale tak naprawdę głównie na dopłaty do zbóż. Chociaż rozporządzenie i stawki są znane, to nadal brakuje informacji z ARiMR o naborze wniosków, gdzie to wszystko się wreszcie zmaterializuje w takiej już pewnej formie dla rolników. I mamy obietnicę kolejnej pomocy z Unii Europejskiej na 29,5 miliona złotych, które też mają trafić do rolników. Więc czy rolnicy czekają tylko na informację o dopłatach, czyli liczą na to, że sytuacja na rynku światowym, protesty oraz to, co się dzieje wokół handlu zbożem i sytuacji w rolnictwie, zmusi decydentów do tego, żeby ten rynek pobudzić różnymi decyzjami politycznymi, przez co te ceny wrócą powyżej 1000 zł i będzie można zboża korzystniej sprzedać?
Juliusz Urban: Rzeczywiście Polska jest również uczestnikiem rynku i to, co się dzieje u nas, w pewnym sensie wpływa na giełdy, bo przecież one również obserwują tak dużego producenta zbóż, jakim jest Polska. Ja mam ciągle wrażenie, że u nas nauczyliśmy się już dyskutować i nawet, jak widać czasami, w bardzo cywilizowany sposób. Z drugiej strony jesteśmy tak rozdyskutowali, że zapominamy, po co dyskutujemy i ciągle rozmawiamy, rozmawiamy, rozmawiamy, a tego handlu jakoś nie realizujemy.
Ja też mam przykłady takich rozmów indywidualnych, gdzie od pół roku rozmawiam z jakimś rolnikiem, czy sprzedawać zboże czy nie. Ja ciągle coś radzę, ale do faktycznego biznesu nie dochodzi i przez pół roku tylko rozmawiamy. Natomiast, dla mnie też to jest istotne, co się dzieje w tej skali makro do ogólnopolskiej. To są ciągle te same informacje - kolejne działania w rozmowach między rządową stroną a przedstawicielami rolników powodują kolejne zahamowanie sprzedaży. Więc mamy taki oto efekt, że czas na tę sprzedaż zbóż się kurczy. Za chwilę staniemy przed dylematem, że mamy już tylko 2 tygodnie i już wreszcie wiemy jak będą zorganizowane te dopłaty, ile będzie można dostać do transportu i na jakich zasadach. Tylko co z tego kiedy będziemy mieli tylko 2 tygodnie do żniw? Ja najbardziej się boję tego, że będziemy tylko czekać i rozmawiać.
Bartłomiej Czekała: Ale żeby nie czekać i rozmawiać, to trzeba też wiedzieć, co się dzieje w krajowych magazynach. Krążą informacje o tym, że magazyny są pełne. Czy mamy jakiekolwiek wskaźniki, które mogą procentowo określić ile tego zboża jeszcze mamy, ile jest niesprzedane i czeka żeby wyjść na rynek od rolnika?
Juliusz Urban: Możemy się tylko opierać na tych szacunkach, które przedstawił nam minister. Henryk Kowalczyk powiedział w wywiadzie dla Telewizji Republika, że tego zboża, które należałoby sprzedać w kraju, jest 3 do 4 milionów ton, które trzeba wywieźć z kraju. Ufam, że to jest na podstawie tej sławnej akcji agencyjnej obdzwaniania rolników z wywiadem, kto ma ile do sprzedaży i, że to są dane faktyczne. Z kolei jest tak, że czasami wycofanie tylko części ilości z rynku przynosi oczekiwany efekt i wydaje mi się, że można by tak zadziałać. Ja rozmawiałem z przedstawicielami polskich państwowych firm: mają oni w swoich wszystkich magazynach mniej więcej dostępną pojemność około 2 milionów ton. Myślę, że nawet nie 2 miliony trzeba było zdjąć z rynku. Tylko znowu – to są tematy do rozmów z Komisją Europejską i jej zgody na taką interwencję. To wszystko będzie trwało, a ten czas nie działa dla nas już teraz na korzyść.
Bartłomiej Czekała: Nie działa korzystnie, ale mamy, załóżmy, jakąś lilość zboża, która zalega w magazynach i jest problem z jego sprzedażą. Magazyny firm skupowych są raczej też zapełnione i to różnym zbożem: krajowym i tym importowanym. Więc to powoduje takie pytanie: które zboże pierwsze wyjedzie? Czy to, które było zakupione z importu i jest u nas tymczasowo magazynowane, czy wyjedzie to ziarno z magazynów rolników? A jeśli wyjedzie nawet to, które jest zakupione ze wschodu i opróżni magazyny, to czy w jego miejsce trafi ziarno krajowe od rolników czy kolejny import z zagranicy? To są pytania, które rolnicy teraz sobie zadają: czy nawet jeżeli się jednak uda się udrożnić rynek, to czy będę mógł nadal sprzedać i ktoś ode mnie będzie chciał ziarno kupić?
Juliusz Urban: W świetle obecnego prawa ukraińskie zboże może wjeżdżać tak cały czas i będzie ono wjeżdżać tak długo, aż ceny u nas w kraju będą dla ukraińskich sprzedających atrakcyjne. Już w momencie, kiedy kukurydza w Polsce znacznie potaniała, widać było przyhamowanie eksportu ukraińskiego kukurydzy. Natomiast pszenica ciągle jeszcze jechała. W związku z tym im niższe ceny będą w Polsce w porównaniu do cen światowych, tym ten import będzie słabszy.
Które zboże pierwsze wyjedzie? Podobnie. W krajowym handlu te same zasady obowiązują. Pierwsze wyjedzie to zboże, którego właściciel uzna, że cena jest dla niego na tyle atrakcyjna, że sprzedawać może lub to zboże, które ktoś sprzedać będzie musiał. Tutaj myślę, że zarówno firmy handlowe, jak i rolnicy (przecież usłyszeliśmy) mogą liczyć na dopłaty do towaru dowiezionego do portów. Tylko podkreślam, że porty w pewnym momencie będą też miały ograniczone możliwości, co już w tej chwili słyszymy. I to jest sporym ograniczeniem pomimo tego, że tak, jak powiedziałem, 3 statki w tej chwili czekają w sumie na towar w porcie.
Bartłomiej Czekała: Powiedziałeś tu kilka obaw, jeżeli chodzi o żniwa. O tym, że zbyt późna będzie gotowość rolników, żeby to zboże wyjechało z ich magazynów. Ale w takim razie pokuśmy się o taką małą prognozę. Gdybyśmy mieli z tą wiedzą dzisiaj patrzeć na nowe żniwa, to jakiego poziomu cenowego byś się spodziewał, jeżeli chodzi o krajowy rynek przy tym czarnym scenariuszu, który nakreśliłeś?
Juliusz Urban: Myślę, że cena z 2021 roku ze startu żniw, czyli 808 zł, bo taką średnią cenę mieliśmy w kraju 1 lipca. Średnią, podkreślam dla pszenicy konsumpcyjnej. Myślę, że to jest realny scenariusz, nawet nie ten najczarniejszy. To z tym trzeba się liczyć. Ale tu podkreślę, że kwestie cen światowych będą miały zdecydowanie większe znaczenie, przecież 31 lutego br. usłyszeliśmy, że zapasy pszenicy w Stanach Zjednoczonych są najmniejsze od 15 lat, a jednak mimo wszystko ceny na MATIF zaczęły spadać od początku tygodnia. Więc Ameryka jest daleko, ale tutaj ten regionalny nasz handel będzie miał znaczenie i to jak zachowa się Rosja, jak zachowają się partnerzy handlowi w handlu rosyjską pszenicą i jak szybko będą zbiory w Rumunii, bo to ona jest liderem unijnego eksportu na początku sezonu.
Bartłomiej Czekała: Wrócę klamrą jeszcze na koniec do tego, o czym wspomnieliśmy na początku programu i poprzednim odcinku, kiedy precyzowałeś, że patrząc na dane z wielolecia to nie jest wykluczone, że ten poziom cen pszenicy wkrótce zbliży się do przedziału 150-200 euro, czyli po tych pikach wywołanych wojną, zamieszaniem na rynku wróci do takiego stabilnego, ale niskiego poziomu z notowanego w poprzednich latach. Jak teraz się zapatrujesz na to? Czy rzeczywiście jest nadal realna szansa, że ten pułap będzie osiągnięty w najbliższej perspektywie?
Juliusz Urban: Tak, jak powiedziałeś, od tego czasu (to było gdzieś w połowie lutego) ceny pszenicy pospadały, pospadały w pewnym momencie nawet do 240 euro za tonę więc rzeczywiście było bardzo blisko. Później nastąpiło odbicie w świetle tych wydarzeń, nazwijmy je, "rosyjskich". Dzisiaj znowu pszenica tanieje w okolice 250 euro. Czy dojdzie do 200 euro? Tego nie wiemy, natomiast popatrzmy realnie na rynek krajowy. Dzisiaj pszenica średnia kosztując 950-970 zł jest blisko tych kursów, a gdy mówiliśmy o tej cenie bliskiej 800 zł, to w obecnym kursie mamy poniżej 200 euro ten przelicznik. Więc cena na Matif może nie zejść poniżej 200 euro, natomiast cena w kraju może niestety tak przeliczana być niższa.
Bartłomiej Czekała: Trudno przy tej dynamice mówić o w pełni trafnych prognozach, ale dlatego właśnie odsyłam Państwa do tego, żeby śledzić na bieżąco komentarze rynkowe Juliusza Urbana na portalu topagrar.pl, pojawiające się zawsze co tydzień w piątek najświeższe sondy rzepaczane i zbożowe, a także Rynkowy Room Serwis Spod Lady. No i oczywiście na łamach magazynu top agrar Polska także szerokie analizy trendów i prognozy.
Juliusz Urban: Ja też chciałbym zasygnalizować, żeby nie popełnić czy nie powielać tegorocznych błędów, którym już wówczas będąc na IV giełdzie rzepaczano-zbożowej można było uniknąć, zwłaszcza słysząc wyraźne sygnały dotyczące importu rzepaku do Polski, to zachęcam już dziś Państwa do uczestnictwa w kolejnej edycji naszej V Ogólnopolskiej Giełdy Rzepaczano-Zbożowej i zarezerwowanie sobie na nią dnia 14 czerwca. Zapraszamy do uczestnictwa w naszej dorocznej Giełdzie Rzepaczano-Zbożowej!
Bartłomiej Czekała: A zapisy już niebawem na specjalnej stronie, gdzie link Państwo znajdą na portalu topagrar.pl. Także już teraz zapraszamy do udziału w naszej Giełdzie Rzepaczano-Zbożowej. Szczegóły już wkrótce na specjalnej stronie zapisowej. Dziękuję, Juliuszu!