Jak poinformował niedawno wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski, ok. 30 proc. całej nadwyżki zboża w UE jest w Polsce. Szacuje się, że w polskich magazynach zalega go obecnie ok. 9 mln t, co – obok importu na unijne rynki płodów rolnych z Ukrainy i Europejskiego Zielonego Ładu – było jedną z pośrednich przyczyn protestów rolniczych trwających w ostatnich tygodniach w całej Polsce.
Zobacz także: Zbożowy kwiecień kończy się korektami
– Mówiąc kolokwialnie: zbóż mamy za dużo, ponieważ taka bieżąca samowystarczalność, czyli stosunek zbiorów do zużycia krajowego, kształtuje się na poziomie 130–140 proc. Mamy więc nadprodukcję przewyższającą zużycie o ok. 40 proc. i tę nadwyżkę trzeba jakoś zagospodarować. W krótkiej perspektywie czasowej jedyną rozsądną drogą wydaje się eksport, ponieważ nie możemy z roku na rok gwałtownie zwiększyć popytu krajowego – mówi agencji Newseria Biznes dr inż. Wiesław Łopaciuk z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – PIB.
Z czego wynika trudna sytuacja na rynku zbóż?
Jak wskazał minister rolnictwa Czesław Siekierski, trudna sytuacja na rynku zbóż wynika obecnie między innymi z niskiego pogłowia trzody chlewnej. Zużycie paszowe jest bowiem dominującym składnikiem popytu krajowego. Dlatego też resort zamierza w nadchodzącym czasie promować produkcję zwierzęcą, żeby zapewnić rynkową równowagę.
– Zużycie paszowe w ostatnich latach wykazywało tendencję spadkową bądź stabilizację. Dzieje się tak dlatego, że kilkanaście lat wcześniej mieliśmy w kraju pogłowie trzody na poziomie zbliżonym do 18 mln sztuk, natomiast obecnie mamy poniżej 10 mln sztuk. To spowodowało redukcję zapotrzebowania na pasze w produkcji trzody chlewnej, co nie zostało skompensowane rosnącym zapotrzebowaniem na pasze w sektorze drobiu czy w sektorze mleczarskim do produkcji mleka – tłumaczy ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Destabilizacja polskiego rynku zbóż
Na tę sytuację rynkową nałożył się jeszcze wybuch wojny w Ukrainie. Według rolników to właśnie skutki wojny, a w szczególności szerokie otwarcie granic celnych UE, przyczyniło się do destabilizacji polskiego rynku i spadku cen. Z danych przytaczanych przez eksperta IERiGŻ-PIB wynika, że w okresie marzec 2022 – marzec 2023 na krajowy rynek trafiło 3,3 mln t zbóż z Ukrainy, w tym 2,4 mln t kukurydzy i 851 tys. t pszenicy. Na eksport trafiło mniej więcej 50–60 proc.
– Import z Ukrainy jest tylko jednym z czynników powodujących wzrost nadwyżek w polskim sektorze zbożowym. Przede wszystkim od kilku lat mieliśmy zbiory zbóż na poziomie 34–36 mln t, co – po dodaniu zapasów początkowych i importu – przekładało się na bardzo duży poziom podaży krajowej, przy stabilnym popycie krajowym. Wojna w Ukrainie, jeżeli chodzi o polski rynek zbóż, przejawiała się przede wszystkim w rosnącym imporcie ukraińskiego ziarna do Polski, to dotyczyło głównie kukurydzy i w nieco mniejszym stopniu pszenicy. Trzeba jednak zaznaczyć, że ten import nie rósł jakoś niebotycznie - wyjaśnia dr inż. Wiesław Łopaciuk.
Zobacz także: Przetarg na dzierżawę Terminalu Zbożowego w Gdyni unieważniony!
Wpływ importu z Ukrainy, według eksperta, był w skali kraju mniejszy, niż się powszechnie uważa, ale widać wyraźne różnice między poszczególnymi regionami. Najbardziej odczuwalne to zjawisko było w województwach bezpośrednio sąsiadujących z Ukrainą bądź w województwach, przez które przebiegały szlaki handlowe przy tranzycie zbóż. Zdaniem eksperta dziś sytuacja z ukraińskim eksportem wydaje się być unormowana, nadal jednak pozostaje on wyzwaniem dla polskich rolników w perspektywie długoterminowej, szczególnie w kontekście przyszłego członkostwa Ukrainy w UE.
Jak rząd poradzi sobie z nadwyżką zboża w Polsce?
Aby zdjąć z rynku nadmiar zboża i doprowadzić do tego, żeby został on wyeksportowany jeszcze przed nadchodzącymi żniwami, rząd zdecydował się wprowadzić dopłaty. MRiRW wskazało, że pomoc dla rolników wynikająca z rozporządzenia ma charakter przejściowy, doraźny i służy zdjęciu nadwyżki zbóż z polskiego rynku. Jak poinformował minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski, już sama zapowiedź jej uruchomienia przyśpieszyła sprzedaż i eksport krajowego ziarna w kwietniu, co stwarza nadzieję na opróżnienie magazynów przed zbliżającymi się żniwami.
– Trudno jeszcze mówić o nadchodzącym sezonie i wielkości zbiorów w 2024 roku, bo jak na razie nie mamy zbyt wielu informacji, a po drugie, zboża ozime na polach przezimowały dobrze. Są obawy o pewne opóźnienia w siewach zbóż jarych, które – wzorem ubiegłych lat – mogą być nadrobione, co już kilkukrotnie miało miejsce. Zatem może się zapowiadać kolejny rok dobrych zbiorów przy relatywnie stabilnym popycie, czyli możemy pozostać rynkiem nadwyżkowym. Mamy mniejszy import ziarna z Ukrainy i w ogóle mniejszy import ziarna z innych krajów. Tak więc są nadzieje, że będziemy mieli te nadwyżki trochę mniejsze, ale to będzie uzależnione właśnie od tego, ile będziemy zdolni wyeksportować – mówi dr inż. Wiesław Łopaciuk.
Jak dodaje ekspert, polskie zboże jest konkurencyjne na światowych rynkach zbytu, o czym może świadczyć dodatnie saldo handlu zagranicznego w tym segmencie. Eksportujemy głównie do krajów UE, Afryki Północnej i na Bliski Wschód.
WK
Fot: archiwum TAP