
Okres spadku i wyhamowania na rynku zbóż
- Jesteśmy po okresie spadku i takiego wyhamowania na rynku. Wynika to z tego, że przede wszystkim towarzyszy nam ciągły brak eksportu z uwagi na silną polską walutę. Jesteśmy niekonkurencyjni - zaznacza Wojciech Bieszczad z firmy Agrena z Łąki Prudnickiej.
Jak zaznacza Bieszczad, całe zboże zostaje w Polsce, eksport jest zbyt mały, aby odblokować krajowe nadwyżki. Niestety patrząc na aktualne ceny, są one niższe niż te oferowane w listopadzie, czy grudniu 2024 roku.
- W tej chwili ceny oscylują w okolicach 900 zł z dostawą. W zależności od jakości oczywiście paszówka niżej, konsumpcja troszkę wyżej. Ale ceny w porcie nie naprawiają optymizmem. Wydaje mi się, że powinniśmy korzystać jako sprzedający z tych momentów, kiedy rzeczywiście jest jakieś lekkie wybicie, jest jakaś lekka poprawa ceny - dodaje Wojciech Bieszczad.
Zobacz także: Raport IGC: w następnym sezonie zbiory zbóż sporo wyższe
Co się stanie z nadwyżką zbóż?
Nie da się ukryć, że czasu, aby uporać się z nadwyżką, jest coraz mniej. Nic nie wskazuje na to, żeby kwestia eksportu miała się zmienić i prawdopodobnie Polska zostanie z zapasami na koniec sezonu.
- Oczywiście te zapasy nie muszą być dostępne dla rynku, one mogą być przeniesione na przyszły sezon - mówi Bieszczad.
Marian Górecki, prezes Rogowskiej Hodowli Roślin, zboża konsumpcyjne za to sprzedał praktycznie na pniu.
- Trzymamy zboża typu Durum, bo to jest twarda pszenica, która praktycznie do młynów jako tako się nie nadaje. Pszenica twarda idzie do Lubelli na produkcję makaronów i oni sobie z Lubelli to wszystko wykupili na podstawie umowy i ejst towar sukcesywnie odbierany - dodaje Górecki.
Chcesz wiedzieć więcej o sytuacji rynkowej zbóż? Koniecznie zobacz nasz reportaż w całości!