Susza nie oszczędza zasiewów rzepaku ozimego. Nierównomierne wschody zmusiły już wielu rolników do przesiewania plantacji. Ciągle są jednak tacy, którzy cały czas się nad tym zastanawiają. Na początku trzeciej dekady września nie można już oczekiwać, że przesiany rzepak wyda zadowalający plon. Mogło by się tak stać, gdyby ciepła jesień trwała przynajmniej do końca listopada. Na to jednak trudno liczyć, choć poprzednie sezony pokazują, że nie jest to niemożliwe. W sytuacji kiedy rzepak rzeczywiście nie rokuje dobrze plantację trzeba będzie zaorać i przesiać inną rośliną. Termin pozwala na wysianie np. pszenicy ozimej lub przewódek. Najważniejsze w takim przypadku jest to czy zastosowano już herbicydy i jakie. Nie po wszystkich bowiem można uprawiać zboża. Przede wszystkim ważna jest orka, którą należy wykonać na głębokość co najmniej 15 cm. W obecnych warunkach wilgotnościowych gleby nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale jedyne chroniące przed fitotoksycznością zastosowanych w rzepaku środków chwastobójczych. Do tej pory mieliśmy już sytuację, że po wymarzniętym rzepaku wiosną można siać zboża jare w sytuacji, kiedy jesienią do odchwaszczania rzepaku ozimego zastosowano metazachlor, chlomazon, chinomerak, dimetachlor, chlopyralid i pikloram. Teoretycznie zatem można oczekiwać, że nie zaszkodzą one zbożom ozimym wysianym jeszcze jesienią.
Z reguły rzadko zdarza się, że trzeba likwidować rzepak już jesienią. Dla pewności warto sprawdzić etykietę herbicydu i informacji o następstwie roślin po jego zastosowaniu.
Dyskusja toczy się także wokół tego, jaka obsada jesienna rzepaku jest wystarczająca, żeby plantację pozostawić. Praktycy najczęściej mówią już o obsadzie wiosennej, po przezimowaniu rzepaku. Są tacy, którzy są skłonni pozostawić plantację, jeśli na jednym m2. jest co najmniej 15 równomiernie rozmieszczonych roślin. Biorąc pod uwagę, że zimą część roślin wypadnie (w zależności oczywiście od jej przebiegu) uzasadnionym wydaje się być pozostawienie jesienią plantacji z przynajmniej 20 roślinami/m2.
jd