– Możemy uprawiać nawet 1,1 mln ha rzepaku – to jednak górna granica. Pozwalają na to warunki glebowe i agrotechniczne – twierdzi Julisz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych (KZPRiRB).
Aczkolwiek w ostatnich latach powierzchnia jego uprawy utrzymuje się na dość stałym poziomie ok. 900 tys. ha. Aktualnie produkujemy ok. 2,7 mln t rzepaku, z czego 1,1 mln t przeznaczamy na cele spożywcze. Dyrektywa RED2 dotycząca promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych utrzymała dotychczasowy poziom możliwości stosowania biopaliw produkowanych z surowców rolnych na poziomie 7%.
– Z naszych wyliczeń wynika, że oznacza to zapotrzebowanie na ok. 3,5 mln t nasion rzepaku. To daje także dobre perspektywy rynkowe – podkreśla Młodecki.
Pogoda zabrała plony rzepaku
Faktycznie. Uwarunkowania i potencjał rynkowy są ważne, ale każdy rolnik chce przede wszystkim zarobić. Ostatnie sezony to ciągła huśtawka pogodowa. Nie inaczej jest w tym roku. Zeszłoroczna susza, trwająca także w czasie siewu rzepaku i bezśnieżna zima w wielu rejonach kraju sprawiły, że już w kwietniu mówiliśmy o suszy ponownie. Do tego wszystkiego przymrozki w pierwszej dekadzie kwietnia, w których rzepak mógł najbardziej ucierpieć. Dość niekorzystne ostatnie 3 sezony w niektórych rejonach kraju, spowodowały zniechęcenie wśród producentów rzepaku.
– Niektórzy częściowo zrezygnowali z jego uprawy, siejąc w jego miejsce kukurydzę ziarnową. Nie jest ona jednak realną alternatywą do zachowania wymagań bioróżnorodności. Zatem rzepak pozostaje dla wielu gospodarstw głównym przerywnikiem dla zbożowych płodozmianów – podkreśla Młodecki.
Więcej na temat przyszłości uprawy i opłacalności rzepaku przeczytacie w najbliższym numerze top agrar (5/2019) od str. 62.
mwal