Tam, gdzie infekcję suchą zgnilizną obserwowaliśmy już na obumarłych liściach, prawdopodobnie na zielonych (nie obumarłych) również się ona pojawi, a dodatkowo, jeśli pęd zacznie się wydłużać, istnieje również ryzyko bezpośredniej infekcji łodygi.
– Początkowe infekcje suchą zgnilizną można zatrzymać w ciągu połowy okresu jej inkubacji, tj. do około 10 marca, stosując np. 200 g/ha tebukonazolu – radzi prof. Schönberger z N.U. Agrar. Jeśli jednak liście porażone już jesienią przez Phomę są nadal zielone i jednocześnie mocno przytwierdzone do osi łodygi, grzybnia może przerosnąć z ognisk infekcji na liściach poprzez wiązki przewodzące z ogonka liściowego do łodygi i „przeprowadzić” tam patogena. Wzrost grzybni można zatrzymać stosując np. 500 g/ha tiofanatu metylowego – mówi doradca. Z naszych doświadczeń wynika, że przy dobrym uwilgotnieniu gleby, a takie warunki mamy w tym roku, można się spodziewać także dobrego efektu zahamowania stosując mieszaninę paklobutrazolu i difenokonazolu. Alternatywnym rozwiązaniem może być wykorzystanie połączenia protiokonazolu i tebukonazolu, bądź metkonazolu i boskalidu. Zabieg powinien mieć miejsce bezpośrednio przed wyrośnięciem grzybni w łodygę – wyjaśnia doradca. Jeśli porażenie Phomą znajdziemy na ok. 30% zielonych liści na plantacji, powinien być to sygnał do jego wykonania.
Nie lekceważmy porażenia przez suchą zgniliznę. Teoretycznie utratę plonu spowodowaną porażeniem liści przez Phomę można „nieco zaniedbać”, ponieważ łuszczyny przejmują później główny ciężar asymilacji. Jednak, jeśli przeniesie się ona na szyjkę korzeniową i dalej na łodygę, może prowadzić do poważnych strat plonu, nawet sięgających 30%.
Fot. Jajor, Korbas