Lata temu, kiedy standardem był dwuetapowy zbiór rzepaku, jego omłot przypadał zwykle przed tzw. dużymi żniwami. Dziś tej technologii w naszym kraju już się nie stosuje, ale jest ona popularna cały czas, np. w Kanadzie, gdzie rynek „pokosówek” kwitnie, a technologią tą zbiera się canolę. Rzepak obecnie zbiera się jednoetapowo, jednak nasiona z reguły nie są wtedy jednakowo dojrzałe. Najpierw dojrzewają na pędzie głównym, a później na bocznych. Dlatego też niektórzy rolnicy decydują się na dosuszanie nasion, czego efektem ma być ich równomierna wilgotność i łatwiejszy zbiór. Nie wszyscy jednak działają w ten sposób.
– Moim zdaniem desykacja rzepaku przed zbiorem nie jest absolutnie konieczna. Rośliny mogą same osiągnąć dojrzałość do zbioru bez stosowania chemii – mówi Mateusz Kowalewski z miejscowości Dziarnowo na Mazowszu. U niego rzepak zbierany jest po pszenicy, aby dolne łuszczyny dojrzały w sposób naturalny. Skoszony za wcześnie oznacza większe straty i cięższy omłot. Chodzi oczywiście o sytuację, w której przed zbiorem nie pojawiają się uciążliwe chwasty przerastające łan. Zakładamy, że prawidłowo wykonane odchwaszczanie jesienne z ewentualną poprawką wiosenną, uniemożliwia wystąpienie zachwaszczenia przed zbiorem.
– Niedojrzałe łuszczyny nie wymłacają się, a jedynie zgniatają czy przełamują. Nie chodzi nawet o zwiększanie wilgotności dojrzałych nasion, ale o straty właśnie tych niedojrzałych. Do mokrych łuszczyn przyklejają się nasiona suche, które nie trafiają do zbiornika, ale na ściernisko – mówi gospodarz.
Więcej na ten temat przeczytasz w najnowszym, czerwcowym wydaniu „top agrar Polska”.
jd, fot, Sierszeńska
StoryEditor
Rzepak zbieram po pszenicy
Rzepak zbierany po pszenicy potrafi równo dojrzeć bez większych strat. Nie wymaga to desykacji łanu, choć niektórzy ją w tym celu wykonują.