Marcin Sobczuk (na zdjęciu) w 350-hektarowym gospodarstwie prowadzonym wraz z dwoma braćmi pod rzepak przeznacza co roku kilkadziesiąt hektarów. Po sprzątnięciu pszenicy na pole najpierw wjeżdża kultywator, potem brona talerzowa. Uprawiają one glebę na głębokość 25–27 cm, potem pracuje agregat siewny. Rzepak siał około 20 sierpnia. Już są wschody.
– W końcu lipca nad moją wioską przeszła punktowo burza z deszczem nawalnym, połamała źdźbła. Całe kłosy niektórych odmian pszenicy spadły na ziemię. Dodatkowo notoryczny w tym roku brak opadów spowodował bardzo dużą zawartość pośladu w zbieranym ziarnie. Kombajn zgubił go z tyłu. Niektóre pola wyglądają teraz jakby były obsiane pszenicą – relacjonuje Sobczuk, który teraz tylko uwija się, by zdążyć uratować wschody rzepaku.
Zdaniem naszego rozmówcy w tym wyjątkowo suchym w jego stronach roku – od 1 kwietnia do żniw spadło tam zaledwie 80 mm deszczu – system bezorkowy przyniósł podobne efekty, jak uprawa płużna. Plony są niższe i bardzo zróżnicowane w zależności od rodzaju i klasy gleby oraz położenia działki. Te położone najniżej, gdzie w mokrych latach zdarzały się wymoknięcia, sypały mu nawet do 5,5 t/ha rzepaku.
Najgorsze plony wydały mu ciężkie rędziny (tzw. borowina), które w normalnych warunkach pogodowych są najbardziej urodzajne. Z nich zbierał tylko 3 t/ha. Jeszcze większa rozbieżność wystąpiła w plonach pszenicy. Gleby lżejsze, ale podmokłe, bo niżej położone, nie zawiodły – sypnęły 9 t/ha. Ciężkie urodzajne rędziny wyschły na wiór. Dały zaledwie 3 t/ha. Marcin Sobczuk całe gospodarstwo prowadzi w systemie bezpłużnym od kilku lat. Dominują gleby klas IIIa i IIIb.
as
StoryEditor
Samosiewy zbóż plagą w rzepaku
Istna plaga samosiewów zbóż w niedawno posianym rzepaku już teraz nęka rolników spod Zamościa, którzy stosują bezorkowy system uprawy. W wielkim pośpiechu stosują w uprawach środki do zwalczania chwastów jednoliściennych i samosiewów zbóż.