– W tym roku po raz pierwszy mieliśmy ograniczenia ze stosowaniem nawozów azotowych na wiosnę, bo mogliśmy je stosować dopiero od 1. marca, choć wegetacja ruszyła już w połowie lutego. Wszyscy Ci, którzy zastosowali azot po tej dacie w dwóch terminach, niestety stracili. Wygrali Ci, którzy praktycznie całą wiosenną dawkę azotu lub jej większość podali w jednej – pierwszej dawce – podkreślał dr Witold Szczepaniak z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
W pierwszych tygodniach po ruszeniu wegetacji rzepak powinien pobrać ok. 140–160 kg/ha N, a w tym roku warunki temu nie sprzyjały. Jaką mamy zatem sytuację w tym roku? Już jesienią korzenie miały zasięg nawet do 1 m w głąb gleby, był to pozytywny efekt zeszłorocznej jesiennej suszy. Bardzo suchy i chłodny kwiecień, a w tym to właśnie okresie rzepak powinien pobrać większość tego składnika na wiosnę, będzie na pewno skutkował pogorszeniem plonowania. W tym roku szczególnie ważne było, aby dokarmić dolistnie rośliny.
– Na słabszych plantacjach widać, że rośliny mają o 5–6 mniej rozgałęzień w porównaniu z najlepszymi plantacjami. W tym roku powoli zaczyna się właśnie uwalnianie azotu z gleby (proces mineralizacji), w najbliższych dniach po deszczach i przy zapowiadanej ciepłej pogodzie, łany się zazielenią, ponieważ zacznie się uwalniać azot z materii organicznej – mówił dr Szczepaniak.
– Zgodnie z obowiązującymi przepisami rzepak powinien pobierać 50 kg/ha N na 1 t/nasion z odpowiednią masą słomy, a w naszych badaniach wartość ta jest wyższa o 5–10 kg/ha. Dlatego tym bardziej w związku z nowymi ograniczeniami powinniśmy oprócz azotu zapewnić także pozostałe makroskładniki (P, K, Mg, S) i mikroskładniki – podkreślał dr Szczepaniak.
W sesji popołudniowej odbyły się prezentacje polowe odmian rzepaku oraz systemów ochrony firm Syngenta i Innvigo oraz efektów kompleksowego nawożenia produktami firmy Yara.