Przeciwne złożeniu wniosku, który spowodowałby czasowe dopuszczenie zapraw, jest kierownictwo ministerialnego Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin. Nie przemawiają do dyrekcji argumenty specjalistów z dziedziny rolnictwa mówiące o nikłym zagrożeniu dla pszczół w wyniku stosowania neonikotynoidów w formie zaprawy nasiennej. Prawdopodobnie pod naciskiem mało zorientowanych w temacie „zielonych”, którzy w rozmowach argumentują sprzeciw zwykłym „nie, bo nie” i organizacji pszczelarskich - w obawie przed protestami tych głośnych organizacji departament ma jutro negatywnie opiniować złożenie wniosku.
Tymczasem brak na rynku neonikotynoidów do zaprawiania rzepaku skutkuje już teraz:
- kilkakrotnie większym (w porównaniu do lat sprzed zakazu) poziomem stosowania jesienią substancji owadobójczych w formie opryskiwań;
- notowaną nadal w wielu miejscach śmiertelnością rojów pszczelich pomimo braku neonikotynoidów w zaprawach;
- większą śmiertelnością owadów pożytecznych i np. niższą liczebnością jesienią biedronek i biegaczowatych (prawdopodobnie na skutek częstszych opryskiwań insektycydami);
- rosnącymi zagrożeniami dla słabiej chronionych upraw rzepaku, m.in. pojawieniem się większej presji śmietki kapuścianej, pchełek czy mszyc na rzepaku;
- większym zagrożeniem pszczół zatruciem środkiem z opryskiwania, które oblatują jesienią plantacje rzepaku z mszycami wytwarzającymi spadź;
- pojawieniem się większego nasilenia chorób wirusowych w tym wirusa żółtaczki rzepy na rzepaku.
Ekspertów dziwi takie postępowanie departamentu w ministerstwie. Dziwi szczególnie obawa przed negatywnym stanowiskiem środowisk pszczelarskich. Zdaniem specjalistów ministerstwo zamiast asekuracyjnie negować możliwość wprowadzenia derogacji, powinno przekonać pszczelarzy, że neonikotynoidy w zaprawach są znacznie mniejszym złem. Przykładowo w krajach nadbałtyckich, gdzie uprawia się rzepak jary, u którego okres od wysiewu zaprawionych nasion do kwitnienia wynosi około 1,5-2 miesięcy, to sami pszczelarze wraz z rolnikami, wnioskowali o derogację, gdyż w ten sposób zabezpieczy się rzepak – główne źródło pożytku dla pszczół.
Innym argumentem specjalistów jest integrowana ochrona roślin, która jest obowiązkiem w UE. Brak zaprawy nasiennej - to brak jednej z ważnych metod ochrony. Departament agrumentuje swoje negatywne stanowisko wprowadzeniem niebawem zezwolenia na nową zaprawę, która nie zawiera neonikotynoidów. I bardzo dobrze że taka zaprawa znajdzie się na rynku. Nie mamy jednak pewności czy rejestracja, produkcja i zaprawienia nastąpią przed nowym sezonem? Jednak zdaniem ekspertów jedna zaprawa, i to działająca zaledwie do 2-3 liścia rzepaku, to za mało aby skutecznie chronić tę uprawę i wywiązać się z zaleceń zmianowania substancji czynnych.
Niemałe zdziwienie wśród ekspertów od ochrony rzepaku budzi nagonka na zaprawienie neonikotynoidami podczas, gdy powszechnie stosuje się je np. w sadach w postaci opryskiwania. W takich warunkach pszczoły są jeszcze bardziej narażone, gdyż rośliny sadownicze są równie atrakcyjnym, jeśli nie lepszym źródłem nektaru dla pszczół. Zaprawianie natomiast to stosowanie środków punktowe na materiał siewny a nie na całą powierzchnię pola. Ponadto na tych roślinach w czasie wegetacji kilkakrotnie pojawiają się naloty mszyc – a te przywabiają pszczoły wydzielaną spadzią.
Wkrótce poinformujemy o ostatecznej decyzji ministra.
tcz