Podczas ostatniego posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa przedstawiciele ministerstwa rolnictwa przyznali, że w resorcie trwają prace nad zmianą ustawy o płatnościach bezpośrednich w zakresie wsparcia dla roślin białkowych.
– Na początku maja kierownictwo rozważało kwestie zmiany dopłat bezpośrednich do roślin strączkowych. Ta propozycja jest przygotowana, jest w konsultacjach wewnętrznych w ministerstwie i niebawem zapewne zostanie skierowana do konsultacji społecznych i międzyresortowych, a potem skierowana do parlamentu – tłumaczył Bogusław Rzeźnicki dyrektor Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin MRiRW.
Co znajdzie się w nowelizacji ustawy?
Rząd chce znieść limit 75 ha w zakresie dofinansowania dopłat do roślin białkowych, ale przede wszystkim zwiększyć wsparcie bezpośrednie do takiej produkcji.
– Zastanawiamy się nad zmianą dopłat do produkcji – powiedziała Ewa Lech wiceminister rolnictwa.
Przedstawiciele rządu zastrzegli jednak, że zwiększenie produkcji roślin strączkowych i wyeliminowanie dzięki temu importowanej śruty sojowej GMO będzie bardzo trudne. – Są pewne ograniczenia w zakresie wykorzystania krajowych roślin strączkowych w szczególności bobiku, grochu pastewnego i łubinu białego. Mogą być one komponentami pasz treściwych dla drobiu dorosłego, bydła oraz trzody chlewnej. Nie mniej jednak jest ich ograniczona ilość w wykorzystaniu dla młodych zwierząt szczególnie drobiu czy żywca. Przyrosty dzienne tych zwierząt są bezpośrednio związane z komponentami paszowymi. W tym zakresie niezastąpiona jest śruta sojowa, która jest importowana na poziomie od 2 do 3 mln ton rocznie. A nasze szacunki związane z rozwojem krajowej produkcji strączkowych pokazują, że przy zwiększaniu areałów tych roślin w kraju mogą one zastąpić ten import na poziomie 1 mln ton – tłumaczył dyrektor Rzeźnicki z MRiRW.
Problem z hodowlą strączkowych
Kolejny problem to ograniczenia związane z występującymi w Polsce odmianami roślin bogatych w białko. – Polskie firmy nasienne z większościowym kapitałem Skarbu Państwa zwiększają nakłady na hodowle roślin strączkowych. Nie mniej jednak na efekty związane ze stabilnością plonów, większym plonowaniem oraz obniżeniem pewnych związków antyżywieniowych, które ograniczają ich wykorzystanie w paszach, trzeba będzie poczekać. Na wyhodowanie takich odmian potrzeba od 5 do 7 lat, a kosztuje to od 1 do 2 mln zł – powiedział dyrektor Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin w MRiRW.
Na pytanie przewodniczącego sejmowej komisji rolnictwa posła Jarosława Sachajko o to, kiedy będziemy całkowicie samowystarczalni jeżeli chodzi o białko służącego do skarmiania zwierząt wiceminister Ewa Lech powiedziała, że takie deklaracje byłby nieodpowiedzialne.
– Na pewno zakaz stosowania pasz GMO nie wejdzie w życie do 2020 roku – zadeklarowała wiceminister.
Na koniec dyskusji głos zabrał Szymon Kuczyński z Krajowego Zrzeszenie Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych – Kiedy swego czasu wprowadzano Narodowy Cel Wskaźnikowy koncerny paliwowe protestowały twierdząc, że jego realizacja jest niemożliwa, a rolnicy nie są w stanie wyprodukować tyle rzepaku. Otóż udało się. Nie wierze, że nie da się tego zrobić w przypadku roślin białkowych. Da się przy wsparciu administracyjnym i rzeczywistym nacisku na przemysł paszowy – podsumował Szymon Kuczyński. wk