– Po drugiej wojnie światowej uprawialiśmy 900 tys. ha strączkowych drobnonasiennych, dzisiaj to już tylko 230 tys. ha wszystkich strączkowych. A rośliny te to przecież nie tylko białko, ale także inne wartości – tymi słowami swój wykład rozpoczął prof. Janusz Prusiński z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy.
Jak to się dzieje, że przedplonowa roślina strączkowa może zwiększyć plon kolejnej uprawy? To właśnie jedna z wartości, której w przypadku strączkowych nie można przecenić. Strączkowe leczą glebę i wprowadzają do niej materię organiczną bardzo dobrej jakości.
Dlatego też strączkowe świetnie sprawdzają się w gospodarstwach, które nie mają dostępu do obornika.
Dlatego też strączkowe świetnie sprawdzają się w gospodarstwach, które nie mają dostępu do obornika.
– Oprócz wzbogacania stanowiska w makroskładniki, przede wszystkim azot, którego strączkowe mogą związać nawet ponad 500 kg/ha/rok wprowadzają do niej także mikroelementy, jak miedź, żelazo, mangan i cynk – podkreślił profesor.
Strączkowe dzięki silnemu systemowi korzeniowemu pozwalają zmniejszyć koszty uprawy dzięki możliwości wprowadzenia uprawy bezorkowej. Te elementy możemy policzyć, co daje nam konkretną korzyść ekonomiczną. Ale strączkowe w płodozmianie dają nam także korzyści niepoliczalne, jak np. poprawa stosunków wodno-powietrznych gleby czy zdolność niektórych gatunków do uruchamiania składników głębiej położonych.
Profesor zwrócił też uwagę na plonowanie pszenicy czy rzepaku uprawianych po przedplonach strączkowych. Nawet po dwóch czy trzech latach ich wpływ na rośliny w płodozmianie jest pozytywny i skutkuje wzrostem plonów.
– W badaniach obserwujemy wzrost plonów chociażby rzepaku o być może skromne kilkadziesiąt kilogramów w stosunku do płodozmianu zbożowo–rzepakowego, ale zawsze jest to wzrost, który pokazuje korzystny wpływ strączkowych w płodozmianie na plonowanie innych roślin – dodał profesor.
jd
fot. Daleszyński
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ!