Zakaz nieunikniony?
Projekt ustawy z 15 stycznia 2018 r. o zmianie ustawy o paszach przewiduje zmianę terminu wejścia w życie zakazu stosowania pasz z organizmów genetycznie modyfikowanych z 1 stycznia 2019 r. na 1 stycznia 2024 r. Kolejne pięć lat może pozwolić hodowcom zwierząt monogastrycznych na znalezienie alternatywy dla poekstrakcyjnej śruty sojowej modyfikowanej i drastyczny spadek w produkcji np. polskiego drobiu nie nastąpi już w przyszłym roku. To jednak nie zmienia faktu, że zakaz w końcu wejdzie w życie.
Po co nam taki zakaz?
Pierwszym powodem jest chęć polskich producentów pasz i rolników do uniezależnienia się od importowanej soi, a więc głównie soi GM. Bardziej jednak dotkliwym problemem są obawy społeczeństwa, że żywność GM ma mieć szkodliwy wpływ na zdrowie ludzi i zwierząt, lub zanieczyszcza środowisko. I chociaż setki badań z całego świata potwierdzają, że takiego wpływu nie ma, to obawy nie słabną – wręcz przeciwnie.
Według badań Państwowego Instytutu Weterynaryjnego – Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach z lat 2008–2011 na temat „Wpływu pasz GMO na produkcyjność i zdrowotność zwierząt, transfer transgenicznego DNA w przewodzie pokarmowym oraz jego retencję w tkankach i produktach żywnościowych pochodzenia zwierzęcego” pasze zawierające GMO nie mają żadnego negatywnego efektu na ludzi, zwierzęta czy środowisko. Badania prowadzono na kurach, brojlerach kurzych, tucznikach, lochach, cielętach i krowach mlecznych. W żadnym badaniu nie wykryto jakichkolwiek problemów.
Odłożony po raz kolejny
Zakaz wykorzystania pasz GM był już trzykrotnie przesuwany – ostatecznie miał wejść w życie 1 stycznia 2019 r. Teraz proponuje się ponowne odroczenie. Czy z powodu braku przeciwwskazań do stosowania tych pasz? Obawy dotyczą bardziej strony ekonomicznej. Polska nie ma jeszcze zapewnionego bezpieczeństwa białkowego – wciąż brakuje nam rodzimych źródeł białka paszowego. W związku z tym spadnie produkcja, szczególnie monogastrycznych świń i drobiu, ceny wzrosną, a konsumenci krajowi i zagraniczni zrezygnują z drogich, polskich produktów.
Alternatywy są, ale…
W Polsce brakuje zamienników dla poekstrakcyjnej śruty sojowej. Rodzime grochy i łubiny i inne strączkowe charakteryzują się wysoką zawartością białka, ale niestety zawierają również substancje antyżywieniowe takie jak np. alkaloidy, taniny, polisacharydy nieskrobiowe, co znacznie ogranicza ich użycie w żywieniu zwierząt monogastrycznych. Szczególnie wrażliwe na nie są młode zwierzęta, a to właśnie w dawkach starterowych potrzeba stosunkowo najwięcej białka. Zespół do spraw alternatywnych źródeł białka stworzył listę, z której wynika, że najlepszymi zamiennikami są:
- poekstrakcyjna śruta sojowa niemodyfikowana;
- śruta rzepakowa;
- białko owadzie;
- rośliny strączkowe bez składników antyżywieniowych.
Badania nad alternatywami dla soi prowadzi wiele jednostek naukowych w całym kraju. Dopóki jednak nie pojawi się równie dobre źródło białka na naszym rynku lub nie zostanie stwierdzona szkodliwość pasz GMO, rezygnacja z nich stawia pod znakiem zapytania całą produkcję drobiową i wieprzową.
al na podst. KZP-PTCh