
Państwo Pawłowscy wywodzą się z rolniczych rodzin zamieszkujących obrzeża Warszawy. W związku z tym ciężka praca w gospodarstwie nie jest im obca, a jednak mają do pomocy pracownika i dwie studentki zootechniki z SGGW. Zwierzęta wymagają wielu zabiegów pielęgnacyjnych, weterynaryjnych i zootechnicznych. Pani Agnieszka sama uczestniczy we wszystkich i staje się z dnia na dzień specjalistką w swojej dziedzinie. Na co dzień odbiera porody, rozpoznaje choroby, odchowuje młode. Alpaki wymagają precyzyjnego żywienia, odrobaczania, obcinania pazurów. Praca przy alpakach niewiele różni się od pracy w hodowli bydła czy koni. Po powrocie z alpakarni trzeba jeszcze wypromować swoje wyroby i atrakcje czekające na gości.
– W tym roku po raz pierwszy zabrałam się za strzyżenie, by pozyskać wełnę. Przerobiłam na drutach 30 kg wełny na czapki i szaliki dla gości naszej alpakarni. Jesteśmy hodowlą, która sprzedaje odsadki do dalszego chowu, agroturystyki lub alpakoterapii. Samiec kosztuje 4–6 tys. zł, samica w ciąży od 10 tys. Muszą być oswojone, nauczone chodzenia w kantarze i pracy z człowiekiem, a to wymaga sporo czasu.
– Choć praca z alpakami nie jest łatwa i wymaga zaangażowania, to przede wszystkim moje hobby.
Autor: Dorota Kolasińska
Opr. Agata Dobak