StoryEditor

Kiedy tracimy bliską osobę. Pięć etapów żałoby [Dzień Zaduszny]

Listopad sprzyja myśleniu o tych, którzy odeszli. Nie tylko dlatego, że 2 listopada chrześcijanie zwyczajowo modlą się za ich dusze. Także dlatego, że to moment, kiedy przyroda na jakiś czas zamiera, krajobraz staje się monotonny i melancholijny, i robi się jakoś ciszej, a w ciszy łatwiej nam usłyszeć swoje myśli i silniej mówią wspomnienia.
02.11.2023., 14:11h

Część z nas odprowadziła w tym roku do wieczności swoich najbliższych, inni rok, trzy, dziesięć, dwadzieścia lat temu. Męża, ukochaną babcię, może dziecko, czasem też to, które jeszcze się nie urodziło. Każdy z nas, odkąd kończymy kilka lat, zaczyna mierzyć się ze stratą najbliższych. Im jesteśmy starsi, tym częściej tych, którzy w jakiś sposób stanowili w ten czy inny sposób nasze drugie połowy. Jak sobie z tym radzić? Czy w ogóle można? Czy śmierć kogoś bliskiego może, oprócz cierpienia, być dla nas także etapem w rozwoju psychicznym i duchowym?

Właściwie przeżyć stratę

Psychologowie i duchowni twierdzą, że tak. Ale może się to stać tylko wtedy, kiedy właściwie przeżyjemy stratę. Sposób, w jaki ludzka psychika radzi sobie z nią, ma pewne prawa i dynamikę. Jeśli pozwolimy temu procesowi przebiegać w naturalny dla niego sposób, istnieje szansa, że strata nas nie przygniecie, a my, wciąż pamiętając o bliskich, będziemy w stanie znów odczuwać radość.

Nad żałobą po stracie bliskich czy stracie ważnych rzeczy w życiu prowadzono wiele badań. Ustalono, że przeciętna tzw. zdrowa żałoba trwa od 6 miesięcy do dwóch lat, wg innych – od roku do dwóch. Badania z października 2020 roku, opublikowane na portalu amerykańskiej rządowej agencji zajmującej się zdrowiem, potwierdzają, że u wielu ludzi żal i rozpacz zaczynają słabnąć około 6. miesiąca po stracie. Przy czym należy pamiętać, że proces żałoby ma nie tylko fazy, ale jest też nielinearny, czyli niektóre z nich mogą wracać falami.

Pięć etapów żałoby

Osobą, która najwnikliwiej zajęła się procesem żałoby i do wiedzy o niej wniosła chyba najwięcej, była Elisabeth Kübler-Ross – amerykańska lekarka szwajcarskiego pochodzenia, która zajmowała się pacjentami śmiertelnie chorymi i badała ich reakcje na diagnozę o chorobie. W wydanej w 1969 roku książce "O śmierci i umieraniu" opisała pięć etapów radzenia sobie ze stratą, które występują nie tylko w sytuacji dramatycznej diagnozy, ale też straty, jaką odczuje dziecko rozwodzących się rodziców, żona po śmierci męża, nastolatek po rozstaniu z drugą połową, czy ktokolwiek z nas po odejściu ukochanego zwierzęcia. Świadomość tych faz pozwala nam łatwiej wracać do równowagi. Co ważne – nie wszyscy muszą przechodzić przez wszystkie z tych etapów.

1. Zaprzeczenie

Kübler-Ross ustaliła, że na wieść o stracie najpierw reagujemy zaprzeczaniem. Reakcja ta chroni nas w tych pierwszych chwilach. Życie wydaje się bez sensu i znaczenia. Nasza umysł odpiera informacje o śmierci, w wyniku czego stajemy się odrętwiali i mamy wrażenie, jakby zniknęły nam wszelkie uczucia. Jeśli wieści dotyczą choroby, utrzymujemy, że ktoś w laboratorium musiał się pomylić, jeśli dowiadujemy się o wypadku, wierzymy, że chodzi o inną osobę. W tej fazie żyjemy "poza rzeczywistością". Jest ona chroniącym nas mechanizmem obronnym, który mówi: "teraz tylko tyle mogę przyjąć".

2. Gniew

Z zaprzeczania zwykle wchodzimy w fazę gniewu. Emocja ta oznacza na ogół, że wchodzimy w kontakt z rzeczywistością, co jest właściwe. W tej fazie zwykle pojawiają się myśli: "dlaczego ja?" czy "życie nie jest sprawiedliwe". Możemy widzieć innych ludzi jako przyczynę gniewu, a czasem skierować go na żyjących najbliższych. Zadajemy sobie pytanie, jak to się mogło wydarzyć. Wierzący zwykle pytają, gdzie jest/był Bóg, dlaczego nie ochronił nas albo kogoś, czy też dlaczego nie czyni cudu. Ta faza jest na tyle ważna, że specjaliści wręcz zachęcają, by poczuć gniew. Być może nawet wydaje się nam, że w nim ugrzęźniemy, ale gniew w końcu odpuści. Z pewnością nie jest zdrowe tłumienie uczucia gniewu. To jedna z naturalnych reakcji w żałobie.

3. Targowanie się

Trzecią fazą radzenia sobie ze stratą jest targowanie się. Wierzący próbują wtedy dobić targu z Bogiem. Jeśli sprawa dotyczy choroby, pojawiają się myśli typu: "Boże, proszę, jeśli uzdrowisz mojego męża, będę najlepszą na świecie żoną i nie będę się już skarżyć". Ten etap nazywa się też fazą fałszywej nadziei. Możemy zacząć wierzyć, że dzięki tym negocjacjom unikniemy smutku. W przypadku żałoby po śmierci bliskiego ta faza przybiera postać poczucia winy. Możemy wtedy doświadczać pozornie niekończącego się ciągu co by było, gdyby – "gdybym wyszedł z domu pięć minut wcześniej, nie doszłoby do wypadku", "a tak czuliśmy, że należy wziąć mamę na te badania pół roku temu. Gdybyśmy wtedy poszli, może raka dałoby się wyleczyć".

4. Depresja

Po targowaniu się i wyrzutach sumienia zwykle przychodzi depresja, czy częściej obniżenie nastroju. Ten stan to reakcja na wynikające z kontaktu z rzeczywistością uświadamianie sobie straty i czucie pustki. W tej fazie bywa, że wycofujemy się z życia, czujemy psychiczne odrętwienie, czujemy się jak we mgle, czy nie chcemy wychodzić z łóżka. Nie chcemy rozmawiać i nie ciągnie nas do znajomych. U niektórych mogą nawet pojawić się w tej fazie myśli samobójcze. Wtedy szczególnie należy szukać pomocy psychiatry i psychologa. Faza depresji jest normalna, ale nie występuje u wszystkich.

5. Akceptacja

Ostatnią fazą radzenia sobie ze stratą jest akceptacja. Nie w znaczeniu "nic się nie stało, że mój mąż umarł", ale raczej "mój mąż umarł, ale poradzę sobie". W tej fazie emocje zaczynają osiągać równowagę. Przyjmujemy na spokojnie do wiadomości, że bliski już nie wróci, albo że diagnoza jest straszna, ale jakoś będziemy z nią żyć. To nie znaczy, że w tej fazie nie ma złych dni. Znów może pojawiać się głęboki smutek, ale dobre dni zaczynają przeważać.

Jeśli damy sobie pozwolenie na przejście – w różnej kolejności – przez wszystkie te fazy, łatwiej nam będzie wdrażać sposoby na radzenie sobie ze stratą. Pamiętajmy! Podstawową zasadą jest pozwolić sobie na całą gamę uczuć, także tych, które się nam nie podobają i żadnego z nich się nie wstydzić ani też nie pozwolić innym, by mówili nam, jak powinniśmy się czuć.

Bądźmy cierpliwi wobec siebie

Bądźmy cierpliwi wobec siebie samych i spróbujmy uświadomić sobie, że ból jest potrzebny i naturalny, i wszystko wymaga czasu. Pozwólmy sobie płakać. Nie bójmy się mówić innym o śmierci, stracie, o wspomnieniach, o życiu z utraconą osobą. Nie jest tak, że kiedy wyrażamy nasz smutek, to nie chronimy rodziny czy dzieci. Wolno nam to robić. Rozmawiajmy zwłaszcza z tymi, którzy też kogoś stracili.

Jeśli to tylko możliwe, starajmy się utrzymać dotychczasowy tryb życia. Nie przeprowadzajmy wtedy żadnych większych zmian, jak przeprowadzka, zmiana pracy czy rewolucja w relacjach towarzyskich. To da nam poczucie stabilizacji.

Jedzmy dobrze i starajmy się ćwiczyć czy spacerować. Aktywność fizyczna dobrze radzi sobie z trudnymi emocjami. Pozwólmy sobie w czasie żałoby na aktywności, które sprawiają nam przyjemność – dla kogoś będzie to sauna, dla innego wizyta u kosmetyczki, czy pójście do restauracji z przyjaciółmi. Przeczytajmy dobrą książkę, pójdźmy do kina, czy na koncert. To nie uwłacza przeżywaniu żałoby.

Unikajmy nadmiaru alkoholu i doraźnie działających leków, bo to może sprawić, że żałoba potrwa dłużej i będzie trudniejsza. Lepiej skontaktować się z psychiatrą, który przepisze działające wolniej, ale skuteczniej i nieuzależniające leki przeciwdepresyjne. Niektórym z nas bardzo pomagają one w radzeniu sobie ze stratą. Nie bójmy się – nie sprawiają, że tracimy kontakt z rzeczywistością, czy przestajemy czuć.

Szukajmy ukojenia dla pojawiających się wtedy myśli, że powinniśmy byli coś powiedzieć, coś z kimś zrobić, a nie zdążyliśmy. Większość z nas doświadcza takich myśli i nie są one złe. A pomocni mogą się okazać duchowny czy psychoterapeuta. Bądźmy gotowi sami sobie wybaczać.

Kiedy poczujemy się na siłach, dobrze jest zrobić coś twórczego. Napiszmy list do osoby, która umarła i powiedzmy w nim wszystko, co chcieliśmy, a nie zdążyliśmy jej powiedzieć. Możemy zacząć pisać pamiętnik, zrobić kronikę czy księgę pamiątkową, namalować coś, sadzić kwiaty albo zaangażować się w coś, co było ulubioną aktywnością zmarłego bliskiego.

I nie bójmy się prosić o pomoc. Może ją dać psychoterapeuta, ksiądz, przyjaciółka, sąsiad. A jeśli jesteśmy bliskimi tych, którzy właśnie kogoś stracili, nie bójmy się o to pytać i o tym rozmawiać.

Karolina Kasperek
Fot. Shutterstock

Karolina Kasperek
Autor Artykułu:Karolina Kasperek Redaktorka w Tygodniku Poradniku Rolniczym
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
21. listopad 2024 17:29