Cały kraj ruszył na pomoc Ukrainie. Rzadko kto potrafi przejść obok obojętny wobec ogromu tragedii, jaki dotyka naszych wschodnich sąsiadów. Na widok stłoczonych kobiet z dziećmi uciekających przed wojną łamie się serce. Żal, złość, współczucie, empatia – to napędza wolontariuszy do działania. Wśród nich jest wiele członkiń kół gospodyń wiejskich, które już w pierwszych dniach ruszyły na pierwszą linię polskiego frontu, czyli na przejścia graniczne.
Dramaty uchodźców
Uchodźcy nieraz mają ze sobą tylko jeden plecak czy walizkę, kobiety idą pieszo kilometrami, pchając wózki, czy niosąc na plecach swoje pociechy. W kraju zostawiają mężów, synów, braci, którzy walczą w obronie ojczyzny. Do Polski docierają zziębnięci, zmęczeni, nie raz z oznakami wycieczenia.
– Dramatów, jakich doświadczają ci ludzie i ogromu cierpienia nie jesteśmy w stanie pojąć – mówi Aneta Dąbrowska, sołtys wsi Dąbrowa w gminie Hrubieszów i członkini lokalnego KGW, która w pierwszych dobach ataku na Ukrainę dyżurowała na przejściu w Zosinie. – Tu w nocy najbardziej potrzebna okazywała się gorąca herbata, albo właśnie zupa – mówi wolontariuszka. – Z czasem potrzeby na granicy również się zmieniały, bo coraz więcej ludzi zaczęło dowozić posiłki. Był nawet taki moment, że mieliśmy nadmiar jedzenia. Z czasem nauczyliśmy się koordynować nasze działania – dodaje.
Gdy kwestia jedzenia na poszczególnych przejściach została w miarę opanowana, a uchodźcy przemieszczali się w głąb naszego kraju, koła zaczęły dostarczać posiłki do punktów recepcyjnych oraz miejsc noclegowych, które także pojawiły się w gminach wiejskich. Oczywiście członkinie kół nie poprzestały na gotowaniu. Wzięły się za wszelką możliwą pomoc. Chyba nie ma w kraju koła, które nie zorganizowałoby zbiórki darów dla uchodźców lub nie brałoby czynnego udziału w przygotowywaniu miejsc noclegowych.
Panie siadły znowu do maszyn do szycia. Już nie po to, aby szyć maseczki, ale kominiarki i czapki dla służb medycznych na Ukrainie, jak KGW Mniszki i KGW w Słoneczniku. Panie z KGW Tryszczyn szyją z kolei workoplecaki, w które pakowane są produkty pierwszej potrzeby i przekazywane uchodźcom na granicy. Niektóre, np. KGW Królowka nawet tkają siatki maskujące dla tamtejszej obrony terytorialnej.
- KGW maja w sobie niesamowite pokłady empatii i wrażliwości na ludzka krzywdę. Gdy na fecebookową grupę KGW RAZEM wrzuciłam posta, byśmy ruszyły do pomocy, odzew był gigantyczny - mówi Anna Agnieszka Rola, prezes KGW Gołaszynianki, która przygotowała specjalny baner, symbolizujący solidarność kół gospodyń wiejskich z Ukrainą i angażuje się w pomoc uchodźcom.
Członkinie kół zdają sobie sprawę, że pomoc uciekającym z zarzewia wojny to nie chwilowy zryw. Wygląda na to, że Ukraińców przyjedzie do nas jeszcze więcej i konieczne będzie zorganizowanie się w sposób długofalowy. W niektórych gminach, urzędy już podpisują z kołami umowy na przygotowanie posiłków, które są przeznaczane dla uchodźców zakwaterowanych w miejscach, w których nie ma warunków do gotowania. Wszyscy liczymy, że w kolejnych dniach i tygodniach spontaniczna pomoc oddolna będzie bardziej koordynowana przez władze i lokalne, i centralne. Póki co jest jeszcze sporo chaosu, a ludzi przybywa. W połowie marca przyjęliśmy w Polsce ponad 2 mln obywateli z Ukrainy.
Fot. Facebook