Tegoroczne Święta Wielkanocne możemy zaliczyć do wyjątkowych z dwóch względów. Po pierwsze – były to jedne z najcieplejszych świąt w historii Polski. Oczywiście, najbardziej cieszyli się z tego najmłodsi, którzy bez oporów mogli korzystać z uroków Lanego Poniedziałku! Kto ma przyjemność mieszkać we wsi, w której znajduję się jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej ten niewątpliwie potwierdzi, że miniony Śmigus - Dyngus należał do udanych! W całej Polsce zrobiło się czerwono na drogach, kiedy strażacy wyjechali na wioski oblewać panny (i nie tylko) ze swoich sikawek! Oczywiście, nie tylko dzieciaki miały radochę z takiego obrotu sprawy! Chyba nie było osoby we wsi, która na widok przejeżdżającego, uzbrojonego wozu strażackiego nie wybuchłaby gromkim śmiechem! Niewątpliwie krzyk i śmiech oblewanych mieszkańców oraz sygnał syreny strażackiej wzbudzał w tym dniu same pozytywne emocje!
Mieszane emocje wzbudzała natomiast Wielka Sobota, potocznie nazywana Sobotą Wielkiego Gotowania i Sprzątania. W Sobotę tę próżno było szukać Rolnika w okolicy swojego domu! O nie… Rolnik w Wielką Sobotę miał do wykonania „wielką pracę”! Nieważne, czy to opryski, sianie grochu, przycinanie krzaków, zbieranie kamieni czy rozsiewanie nawozów! Praca na polu była. I była ważna! Zatem Rolnik upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu - bezpardonowo uniknął sprzątania, gotowania, trzepania dywanów, pilnowania dzieci i najpewniej awantury domowej, a zyskał „obrobione” pole. Tylko Żona Rolnika jakaś taka podejrzliwa… Czy aby na pewno te opryski były konieczne? I dlaczego nagle wszyscy kumple rolnicy zjechali się na jedno pole??? Podejrzane….
Drugim powodem wyjątkowości minionych Świąt było nałożenie się dwóch bardzo ważnych dat na siebie. Mianowicie: Śmigus- Dyngus udawał Prima Aprilis a Prima Aprilis udawał Śmigusa Dyngusa! Kto by pomyślał, że kalendarz jako pierwszy spłata nam w tym roku figla? 1 kwietnia obfitował w wodne psikusy !
Nałożenie się 1 kwietnia, czyli Święta Kawalarzy ze Świętami Wielkanocnymi bezapelacyjnie sprzyjało Rolnikom! Pogoda sprzyja? Sprzyja. Terminy gonią? Gonią. No ale co tu zrobić, przecież w Święta człowiek nie wyjedzie w pole! Żona by żyć nie dała… I tu właśnie z pomocą do Rolników przyszedł Prima Aprilis! Stawał taki Rolnik w Poniedziałek Wielkanocny przed Małżonką Rolnikową i z kamienną twarzą mówił jej: „Jadę na pole!”. A ona co?! Zamiast krzyczeć, upominać, dawać kazania, że nie wypada, że nie wolno, że to czas dla rodziny – patrzyła z politowaniem i myślała sobie „no na ten dowcip to się nie nabiorę!”, po czym w pełnej niewiedzy zaparzała sobie kawę delektując się wolnym dniem.
A Rolnik? A Rolnik w tym czasie niepostrzeżenie, niczym Szpieg z Krainy Deszczowców, zapinał opryskiwacz i wyjeżdżał tylną bramą na pole, klnąc przy tym od czasu do czasu pod nosem: „Karramba!”. I zanim Żona Rolnikowa zdążyła wypić kawę i nabrać podejrzeń, Rolnik wracał do domu jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. A gdyby przypadkiem został złapany na swoim wybryku, to przecież miał idealny argument w ręku! - „Prima Aprilis!”
Nie pytajcie skąd wiem, że tak było… Tak się po prostu domyślam…
Agata Stachowiak Księgowa Rolnika
Felieton powstał w ramach cyklu "Księgowa rolnika sedna sprawy dotyka"