Zarówno organizacje ekologiczne jak i przedstawiciel opozycji liczyli, że środowe posiedzenie sejmowej podkomisji ds. nowego prawa łowieckiego będzie przełomowe. Jednak nic bardziej mylnego. Wszystko przez to, że do Sejmu nie trafiły poprawki resortu środowiska. – Najlepiej byłoby przerwać prace i poczekać na poprawki. Liczyliśmy przychodząc tu dzisiaj, że komisja przerwie obrady i poczekamy na poprawki ministra Kowalczyka – mówił Paweł Suski z Platformy Obywatelskiej.
Awantura na komisji
Tak się jednak nie stało. Prace ruszyły, a opozycja zgłosiła kilkanaście poprawek, które miały na celu zmniejszenie uprawnień myśliwych. Przewodnicząca podkomisji początkowo nie chciała jednak w ogóle dopuścić do pracowania nad poprawkami, gdyż jej zdaniem były one już odrzucone przez podkomisję. – Proszę o jednoznaczną deklarację, które poprawki były już głosowane. Bo te rzeczy, które były już raz głosowane, nie ma powodu, aby do nich wracać – przekonywała przewodnicząca podkomisji Anna Paluch z PiS. Jednak sejmowi prawnicy zwrócili uwagę, że prace podkomisji mają charakter odformalizowany i poprawki można zgłaszać na każdym etapie jej prac. – Na ostatnim posiedzeniu podkomisji złożyła pani deklarację, że na każdym etapie prac posłowie mogą złożyć poprawki. Albo świadomie łamie pani regulamin Sejmu albo robi wszystko, abyśmy zgłosili sprawę do Komisji Regulaminowej. Tak nie może być – mówiła Dorota Niedziela z Platformy Obywatelskiej.
Wszystkie poprawki do kosza
Ostatecznie podkomisja pochyliła się nad pakietem kilkunastu poprawek Platformy Obywatelskiej oraz Nowoczesnej. Dotyczyły one m.in. ochrony konstytucyjnego prawa własności i zakazu wchodzenia myśliwych na prywatne posesje), odsunięcia polowań od zabudowań mieszkalnych na co najmniej 500 m, wprowadzenia obowiązku publicznego informowania o polowaniach, skreślenia w ustawy pojęcia „tradycji łowieckiej” oraz wprowadzenie zakazu polowań zbiorowych oraz polowań z udziałem dzieci. Opozycja domagała się także wykreślenia kontrowersyjnego zapisu o karach za utrudnianie polowań.
Wszystkie poprawki, jedna po drugiej, zostały następnie odrzucone przez posłów Prawa i Sprawiedliwości. W kolejnym kroku posłowie przyjęli cały projekt, a podkomisja zakończyła prace.
Głos rolników
Podczas prac podkomisji swoje niezadowolenie wyrazili rolnicy, którzy przyjechali z Podlasia. Zwrócili oni uwagę, że proponowane zasady szacowania szkód łowieckich są nie do zaakceptowania. – Tego się nie da słuchać. Państwo posłowie z PiS-u i PO jesteście przeciwko rolnikom. Tylko nasze głosy chcecie przed wyborami. Tyle demonstracji i tyle protestów i wszystko na nic – krzyczał jeden z rolników podczas posiedzenia podkomisji. – Chciałam podziękować za odrzucenie poprawek opozycji. Szczególne tych dotyczących dzikich zwierząt. ASF rozprzestrzenia się na zachód i musimy powstrzymać dziki. Drugim problemem po ASF to są szkody łowieckie i bardzo proszę posłów, aby się pochylili nad tym – zwróciła się do posłów Jolanta Wielgat z Podlaskiej Izby Rolniczej. – Od 20 lat czekam na zmianę prawa łowieckiego. To prawo jest złe, bo uniemożliwia otrzymanie odszkodowania za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta – mówił rolnik Wojciech Rosotowski.
Ciąg dalszy nastąpi
To jednak nie koniec sejmowych prac nad prawem łowieckim. Ustawa trafi bowiem teraz na połączone posiedzenia komisji rolnictwa i ochrony środowiska. I prawdopodobnie dopiero na tym etapie prac parlamentarnych trafią poprawki zapowiadane w zeszłym tygodniu przez ministra środowiska Henryka Kowalczyka. Przypomnijmy, że nowy minister publicznie zapowiadał kompromis wokół kontrowersyjnych zapisów. - Przede wszystkim musimy pamiętać o bezpieczeństwie ludzi. Podczas polowań konieczne jest zachowanie odpowiednich odległości od zabudowań mieszkalnych. Do zmodyfikowania są również m.in. przepisy o nakładaniu kar – deklarował w ostatni piątek minister Kowalczyk. Jednak do dzisiaj (24 stycznia) zapowiadane poprawki nie zostały w Sejmie zgłoszone.
wk