Tradycyjnie każdy z regionów prezentuje się najlepszymi swoimi produktami kulinarnymi. Przykładowo, Wielkopolskę reprezentuje siedem firm różnych branż sektora spożywczego:
- wędliniarstwo, piekarstwo, mleczarstwo, przetwórstwo owocowo-warzywne: O. Patryk Opactwo Benedyktyni (benedyktynka);
- Sery kozie – Marek Grądzki;
- Rafał Dendek Okonek – przetwory ekologiczne;
- Sycyn pod lipą – wypiek chleba i przetwory owocowe;
- Maciej Pomes – lody oraz pierogi;
- „Pela – Wacek” gosp. agroturystyczne – wyroby z dziczyzny (pasztety);
- Tradycyjne Jadło – wędliny.
Na innych stoiskach można spróbować serów i napitków podhalańskich, wędlin, smalcu, miodów pitnych i wielu innych smakołyków. Zasadniczo każda z polskich firm, która została zaproszona przez swoje urzędy marszałkowskie na targi, ma możliwość bezpłatnego wystawiania swych produktów w Berlinie, ponosząc jedynie koszty dojazdu i zakwaterowania swych pracowników.
Szkoda, że wchodząc do hali 11.2, w której co roku znajdują się wystawcy z Polski, nie ma się wrażenia wejścia „do kraju”. Każde z naszych regionów ma swój wystrój, na jednych są polskie napisy z nazwami regionów, na innych przetłumaczone na niemiecki. Także stoisko ministerstwa rolnictwa odstaje od regionów.
Efekt? Brak spójnego przekazu. A szkoda. Już w 2011 r., przy okazji bycia krajem partnerskim targów pokazaliśmy, że potrafimy mieć jednolity wystrój narodowego stoiska. Inne kraje jakoś nie mają z tym od lat problemu. Wchodzisz do hali i od razu wiesz, że to, co wokół widzisz, to np. Maroko czy Holandia. A my? Ministerstwo rolnictwa sobie, regiony sobie. Jak chcemy budować silną polską markę eksportową polskiej żywności, skoro nie potrafimy dogadać się co do spójnego wystroju stoiska na największych na świecie targach rolno-spożywczych?
pł