Tłumy zwiedzające te największą imprezę rolniczą na świecie mogą więc popróbować tradycyjnych polskich smaków – od smalcu, pierogów, wędlin, na napojach wyskokowych skończywszy. Na większości naszych stoisk wyroby kulinarne są także możliwe do kupienia na wynos. Pytane przez nas polskie firmy oferujące przetwory warzywne, mięsiwa czy trunki, by móc sprzedawać podczas targów, muszą jednak wcześniej zgłosić się do niemieckiego urzędu skarbowego, a po zakończeniu dni sprzedaży, przedstawić raport sprzedażowy i opłacić podatek, jeśli przychody przewyższą poniesione koszty. Niby nic skomplikowanego, ale okazywało się, że nie wszystkie z naszych przedsiębiorstw nęcących targowych przechodniów np. smakowitą kiełbasą, wiedziały, że takie są wymogi. Mogły więc jedynie częstować, odprawiając potencjalnych kupców z przysłowiowym kwitkiem. Całe szczęście że większość z pytanych przez nas przedsiębiorców wiedziała o lokalnych zasadach.
W sumie nie możemy mieć kompleksów co do zaopatrzenia naszych stoisk podczas targów. Jedynie co brakowało, to wspólnego narodowego wystroju w narodowych barwach, scalającego naszą ekspozycję. Byliśmy silną reprezentacją, ale wyraźnie widać było, że każdy wystawiający się region robił na siebie, a nie na Polskę. Ten dominujący kierunek należałoby jak najszybciej zmienić. Wciąż też brakuje na targach w obrębie narodowego stoiska polskiej restauracji, gdzie można by zjeść bigos, flaki, sernik czy sękacz, przy wtórze folkowych kapel czy fortepianowych tonów muzyki Chopina. Takich kłopotów nie mają na przykład Węgrzy, którzy od dwóch dekad zapraszają do płatnej restauracji, gdzie konsumujący gulasz i placki słuchają skrzypka grającego gorącego czardasza.
Te targi kolejny raz pokazały, że nie mamy pomysłu na nasz narodowy marketing. Cóż zresztą wymagać od projektantów stoiska, skoro i nasi ministrowie rolnictwa – Sawicki i Plocke odwołali od miesiąca zapowiadane konferencje prasowe. Z naszych informacji wynika, że przez środowisko dyplomatów rolnych Niemiec odebrane zostało to jako niezręczność. Wszak to tu do Berlina raz w roku przybywa każdy kraj, który chce pochwalić się swoją żywnością na międzynarodowym rynku; tym trudniejszym – bo zdławionym nadwyżką wyrobów, których nie wchłania rosyjski rynek.
Brak naszego ministra na polskim stoisku w dzień otwarcia targów miało też i ten negatywny efekt, że nie zawitał na nie minister rolnictwa Niemiec z tradycyjną kurtuazyjną wizytą, której zwykle towarzyszą rzesze międzynarodowych reporterów. To była zaprzepaszczona okazja na promocję naszego kraju.
Rzecznik prasowy MRiRW tłumaczył, że powodem nieobecności ministra były głosowania w Sejmie (ustawa o restrukturyzacji górnictwa) oraz pogrzeb byłego premiera Józefa Oleksego. Do Berlina przybyła dr Zofia Krzyżanowska, radca generalny MRiRW. pł