Ludowcy przypomnieli, że w Kanadzie dopuszczone są do obrotu genetycznie zmodyfikowane jabłka. Ich zdaniem otwarcie granic na towary rolne z Kanady, co przewiduje umowa CETA, otworzy polski i unijny rynek na takie produkty.
– Polskie jabłka są najlepsze na świecie i są wolne od GMO. W Polsce od lat są one produkowane w rodzinnych gospodarstwach, nie w rolnictwie przemysłowym jakie mamy w Kanadzie. W porządnym polskim gospodarstwie rolnym, które dba o swoje uprawy, dba o wszystko co wytwarza, nie stosuje niedozwolonych chemikaliów, bo jest kontrola jakości, bo Polska jest krajem wolnym od GMO – przekonywał w Sejmie Władysław Kosiniak – Kamysz prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Dlatego ludowcy zaapelowali do rządu Beaty Szydło o niepodpisywanie umowy CETA oraz przedstawienie analizy skutków wejścia w życia porozumienia Kanadą.
– Są inne kraje w Unii Europejskiej, które tylko czekają na decyzję Polski. Jeżeli chcemy być przywódcą Europy to musimy dać przykład. Brońmy polskich jabłek przed GMO – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Podczas konferencji w Sejmie głos zabrał także rolnik – sadownik z powiatu grójeckiego.
– W imieniu sadowników chciałem powiedzieć, że bardzo się obawiamy. Wypracowaliśmy sobie dobrą markę na świcie i boimy się tego zaprzepaścić. Odbiorcy dopytują się o polskie odmiany takie jak Champion czy Ligol, które smakują bardzo dobrze. Owoce zmodyfikowane nie mają dobrego smaku, ale produkuje się je za niższe koszty - mówił sadownik Sławomir Zieliński.
Sadownicy przede wszystkim boją się napływu tanich kanadyjskich owoców, z którymi będzie trudno im konkurować.
– Tam jest inne rolnictwo, farmerskie wielkopowierzchniowe, gdzie są niższe koszty produkcji. My nie wytrzymamy takiej konkurencji. Spodziewamy się raczej, że transfer żywności będzie odbywał się Kanady do Europy niż odwrotnie – podsumował prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski. wk
Fot. PSL