Z tą rodzinną opowieścią koniecznie powinni zapoznać się właściciele gospodarstw, których stan prawny gruntów nie jest uregulowany – ziemia formalnie jest własnością innego członka rodziny, np. należy jeszcze do rodziców. Im dłużej przeciąga się taki stan, tym spory są groźniejsze w skutkach i uciążliwsze, a ich finał ostatecznie musi znaleźć miejsce w sądzie. Nasza historia jest skomplikowana, bo dotyczy kilku pokoleń, a już szarpnęła młodego następcę.
Mleczne gospodarstwo z godnym następcą
Waldemar Truszkowski ze wsi Barżykowo w gminie Stawiski w pow. koleńskim (woj. podlaskie) prowadzi (od niedawna wspólnie z synem) 40-hektarowe gospodarstwo, z czego 21 ha stanowią grunty własne, a reszta to nieformalne, ustne dzierżawy od sąsiadów. Grunty są V i VI klasy, dzierżawy są drogie – właściciel odbiera dopłaty bezpośrednie plus czynsz w wysokości od 300 do 500 zł. Jeżeli na lokalnym rynku pojawi się ziemia na sprzedaż, za 1 ha należy zapłacić nawet do 50 tys. zł.
Truszkowski utrzymuje się z produkcji mleka i sprzedaży opasów. W 2002 r. postawił wolnostanowiskową oborę na rusztach na 42 dojne krowy. W starych budynkach, jeszcze po rodzicach, utrzymuje młodzież i opasy. Łącznie w gospodarstwie są 64 sztuki bydła, z czego 32 to dojne krowy. Mleko odbiera mu SM Mlekpol z Grajewa. Za 1 l ostatnio otrzymał 1,30 zł brutto. Gospodarstwo jest dobrze usprzętowione, korzystało z agencyjnego wsparcia. Rolnik ma następcę. Jego syn, Patryk, kończy dzienne studia inżynieryjne na kierunku elektronika i telekomunikacja na Politechnice Białostockiej, jest też absolwentem technikum rolniczego, ale jego największą pasją są krowy. as
Więcej przeczytasz w najnowszym, marcowym wydaniu top agrar Polska od str. 56. Zachęcamy do lektury!