Protestów nie było
Rozmówca prowadzi 18-hektarowe gospodarstwo, wyspecjalizowane w uprawie warzyw gruntowych. Produkuje głównie kapustę białą, czerwoną i pekińską, buraki ćwikłowe oraz ziemniaki, a dla płodozmianu część gruntów obsiewa zbożem. W trakcie prac przygotowawczych, związanych z budową sieci elektrowni wiatrowych na terenie gminy, nie wyraził on zgody na udostępnienie swoich gruntów pod inwestycję. Ta wymagała zaś dogodnego dojazdu do turbin oraz możliwości położenia sieci kabli energetycznych na gruntach.– W styczniu 2012 r. w wioskach odbyły się zebrania informacyjne władz gminy z mieszkańcami na temat farmy, a już w marcu geodeta okazywał granice działek pod budowę wiatraków i ewentualne służebności gruntów sąsiednich pod potrzeby elektrowni – deklaruje Czytelnik. Dodaje, że w ich trakcie mieszkańcy w milczeniu przyjęli do wiadomości informacje o inwestycji, nie zgłaszali większych protestów. Jedynie jeden z rolników zebrał listę 250 podpisów mieszkańców kilku wsi, którzy sprzeciwiali się inwestycji, ale nie odniosło to żadnych negatywnych dla niej skutków.
Prenumerator relacjonuje, że następnie przedstawiciele inwestora objeżdżali pojedynczych rolników, proponując każdemu z osobna warunki dzierżawy działek. Tam, gdzie ulokowano wiatraki umowy na warunki dzierżawy i wysokość czynszu, zresztą zgodnie z prawem, zawarto bardzo dyskretnie.
Więcej przeczytasz w lutowym wydaniu top agrar Polska!