Substancje grzybobójcze znikają z rynku
– Jeszcze parę lat temu mieliśmy do dyspozycji całkiem szerokie portfolio substancji aktywnych. Ostatnio zniknęły z rynku m.in. fenpropimorf, triadimenol, propikonazil, czy bardzo popularny chlototalonil. W kolejne fazie wycofano epoksykonazol i mankozeb, a wkrótce zniknie prochloraz. Pod znakiem zapytania stoi los tebukonazolu i metkonazolu – wyliczał Hermann Hanhart. Substancji aktywnych nie zostało zatem zbyt dużo.
Ekspert z niemieckiej izby rolniczej wskazał na proponowaną przez przemysł alternatywę jaką mają być biostymulatory.
– Pracuję w Izbie Rolniczej Nadrenii, Północnej Westfalii i od 30 lat zajmuję się ochroną roślin. Dlatego wiem, że biostymulatory nie są niczym nowym. Są one często nawozami z mikroelementami, zawierają wyciągi z alg lub aminokwasy. Przeprowadziliśmy przez ostatnie lata wiele doświadczeń i doszliśmy do wniosku, że nie przynoszą one spodziewanych efektów. Jeszcze wiele doświadczeń przed nami, jednak przy obecnym stanie uważam, że nie ma sensu wydawania dużej ilości pieniędzy na tego typu środki – stwierdził Hanhart.
Specjalista odniósł się także do wspierania ochrony roślin genetyką. Badania nad możliwościami genetycznymi wciąż trwają i nie wszystkie zostały zaakceptowane przez decydentów.
– Możliwości technologii Crisper/CAS, czyli tzw. nożyczek genowych są duże. Pozwalają one na dość proste, tanie i efektywne przenoszenie genów, np. odporności w ramach spokrewnionych gatunków. Jest to technika inna od klasycznej GMO pomiędzy niespokrewnionymi gatunkami. Mimo to nie została ona jeszcze zaakceptowana przez władze unijne – tłumaczył Hanhart. Ekspert jednak ma nadzieję, że w ciągu 4-5 lat pojawią się pierwsze komercyjne odmiany w Europie zawierające geny przeniesione tą techniką. Jednak to nie jest jedyna metoda z wykorzystaniem nowoczesnej genetyki, która może przynieść korzyść w ochronie roślin.
– Istnieje również metoda tzw. wyciszania genów. Jest to technologia RNAi. Polega ona na tworzeniu specjalnych preparatów zawierających krótkie odcinki genów w postaci RNAi. Preparatem takim opryskuje się rośliny i nie działa on jak dotychczasowe środki, czyli nie truje owada czy nie zabija grzyba bezpośrednio. Patogen pobiera te geny i zaczyna na ich podstawie tworzyć białko, które zatrzymuje jego rozwój tłumaczył Hermann Hanhart. Jego zdaniem jest to przyszłość ochrony roślin, jednak dość odległa. Poza tym prawdopodobnie środki z RNAi będą podlegały podobnej rejestracji jak obecne preparaty chemiczne, a zatem czas do ich wprowadzenia na rynek oraz koszty rejestracji spowodują, że będzie to technologia dla wielkich i bogatych firm. Przełoży się to na wysokie koszty ochrony ta metodą.
Jako o kolejnej alternatywie do chemicznych środków ochrony roślin nie możemy zapominać o digitalizacji. Daje ona nam wiele możliwości i instrumentów. Jest to bardzo dobra technologia, pozwalająca uzupełnić lukę między wymaganiami ochrony a istniejącymi wciąż możliwościami. Jednak nigdy ona nie zastąpi rolnika – uważa Hermann Hanhart. W końcu ekspert odniósł się do możliwości ochrony biologicznej.
– Mamy obecnie 16 skomercjalizowanych biologicznych substancji aktywnych. Pozwalają one jednak pokryć zaledwie 50 zaleceń ochroniarskich spośród 5500. Dlatego można powiedzieć, że w agrotechnice metoda ta nie ma jeszcze znaczenia.