– Gospodaruję na bardzo słabych glebach, na których bez deszczu nie ma szans na przyzwoity plon, a muszę zapewnić paszę dla 260 sztuk bydła opasowego i 16 sztuk krów mlecznych o średniej wydajności 9 tys. l – mówi Tomasz Małecki, prowadzący gospodarstwo rodzinne w miejscowości Jerka (pow. kościański). W tym roku susza ponownie nas dopadła. Od kwietnia spadło u nas niecałe 100 l wody... To za mało, żeby zebrać dobry plon z 15 ha trwałych łąk, które użytkuję. Pierwszy pokos był o połowę mniejszy niż zazwyczaj, z drugiego zebrałem ok. 30%, a trzeciego praktycznie nie ma – wylicza.
Już parę lat temu przekonał się, że musi tak ustawić płodozmian w gospodarstwie, żeby zabezpieczyć paszę dla zwierząt.
– Postawiłem na uprawę ozimych międzyplonów trawiasto-motylkowatych, w które w następnym roku wysiewam bezpośrednio kukurydzę na kiszonkę. W ten sposób zbieram w roku dwa plony. Już jesienią mam jeden, a w dobrym roku nawet dwa pokosy z międzyplonu, z których robię sianokiszonkę, wiosną zbieram także dobry pokos i następnie sieję bezpośrednio kukurydzę w systemie strip-till – wyjaśnia rolnik.
W najbliższym numerze top agrar, tj. 8/2019 na str. 120–122 przeczytacie jak dokładnie Tomasz Małecki wybiera mieszankę międzyplonową i układa agrotechnikę.