Jak informuje dziennik.pl, powołując się na informacje od podlaskiej policji i od kierowcy Porsche, samochód zderzył się z przyczepą przewożącą bele siana.
- Prowadzący elektryczne Porsche wyjeżdżając z łuku drogi nie zdążył wyhamować. Uderzenie było tak silne, że dosłownie wjechał pod spód przyczepy, a jedna z bali spadła na dach Taycana – relacjonuje dziennik.pl.
Kierowca samochodu może jednak mówić o wielkim szczęściu, bo od śmierci dzieliły go jedynie centymetry. Jak czytamy na portalu, rama przyczepy niemal odcięła dach elektryka, a do tragedii brakowało ok. 10 cm.
Policja wstępnie uznała winnego wypadku właśnie kierowcę elektrycznego porsche, ale on sam zamierza złożyć pozew traktorzyście o to, że wyjechał na drogę bez oświetlenia i nie zabezpieczył ładunku. Tłumaczy, że na liczniku miał 96 km/h.
ksz, oprac. na podst. dziennik.pl, fot. www.facebook.com/d1ckpl