– Żyjemy w czasie nieprzewidywalnym, takich niepewności, niebezpieczeństw za naszego życia nie było – rozpoczął Jan Krzysztof Ardanowski odpowiedź na pytanie red. Bartłomieja Czekały o podsumowanie ostatnich miesięcy dla polskiego rolnictwa w kontekście sytuacji na Ukrainie.
Jak zaznaczył, wojna na Ukrainie pokazała, jak płytkie jest zaopatrzenie świata w żywność, jak łatwo wstrzymać dostawy do tych, którzy tej żywności potrzebują, jak łatwo następne dziesiątki, czy setki milionów ludzi wpędzić w głód.
– Konsekwencją tego nie tylko jest śmierć, która jest niemoralna, nieetyczna, żeby na to przyzwalać, ale również możliwe wielkie migracje z obszarów dotkniętych głodem – z północnej Afryki, z Bliskiego Wschodu, może z części Azji Wschodniej, do tej części bogatej, do Eurpy przede wszystkim. To może wywołać ogromne perturbacje, wstrząsy, kryzysy w Europie.
Stoimy w przededniu napływu wielkiej fali migrantów?
Jak mówił, z podobną sytuacją, ale na znacznie mniejszą skalę mieliśmy już do czynienia w 2015 roku, kiedy to około 1,5 mln ludzi napłynęło, głównie do Niemiec.
– Jesteśmy obecnie w momencie, w sytuacji, która może tutaj dziesiątki razy więcej imigrantów doprowadzić. Dlatego tak ważne jest utrzymanie wysokiej produkcji żywności w Europie. Europa jest bezpieczna żywnościowo, produkuje jej wystarczająco. Polska jest liczącym się producentem żywności, zarówno na potrzeby własne, jak i gości z Ukrainy - mówił Ardanowski.
Co dalej z polskim rolnictwem?
Jak wyliczał, do tej pory przyjechało do Polski ponad 8 milionów Ukraińców, większość z nich oczywiście, wróciła do siebie, ale ponad milion osób jest w dalszym ciągu w Polsce. I to – jego zdaniem – też jest pewnego rodzaju problem dla rynku żywnościowego.
– Ale mamy tej żywności tyle, że jej wystarczy. Jesteśmy liczącym się krajem eksportowym i trzeba to utrzymać.
Jan Krzysztof Ardanowski z niepokojem jednak obserwuje obecną sytuację.
Jan Krzysztof Ardanowski z niepokojem jednak obserwuje obecną sytuację.
– Również rolnicy, którzy spotykają się – jak chociażby na tym Forum. Chcą z jednej strony mieć wiedzę praktyczną, wiedzę ekspercką. Przyjeżdżają dopytywać się o poszczególne działy rolnictwa, co będzie w rolnictwie się działo, o postęp technologiczny i innowacyjność. Ale z drugiej strony pytanie podstawowe i zasadnicze, które wszyscy stawiają: co dalej? Co dalej z polskim rolnictwem? Co dalej z rolnictwem europejskim? Bo przecież jesteśmy jego „fragmentem”. Co czynić, żeby utrzymać wysoki poziom produkcji żywności, który przekłada się na dochody rolników, na stabilność ekonomiczną rolnictwa.
Największym problemem napływ zbóż paszowych
Jan Krzysztof Ardanowski zwrócił uwagę, że polskim rolnikom towarzyszą różne niepokoje.
– Z jednej strony Ukraina, której chcemy pomagać jest jednym z największych producentów żywności na świecie. Pomagamy, bo trzeba pomagać, bo tam toczy się również walka o wolność Polski. Ale czy ta pomoc ma być bezrefleksyjna?
Jak podkreślił, musimy pomagać w taki sposób, żeby nie zniszczyć naszego rolnictwa.
– Przykładem negatywnym jest choćby to, że z Ukrainy napłynęła ogromna ilość zbóż paszowych. Zwracałem na to uwagę również ministrowi Kowalczykowi, mówiłem o tym wielokrotnie również na łamach top agraru. Nie ma szczególnego problemu ze zbożami konsumpcyjnymi. Ich jest mało w zbiorach, cena zapewne będzie się utrzymywała. Natomiast trzeba „chuchać i dmuchać” na rynek zbóż paszowych, w szczególności kukurydzy paszowej.
Zobacz cały wywiad z byłym szefem resortu rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim.