Rolnicy i hodowcy nie chcą kolejnych dopłat, tylko rozwiązań systemowych i podjęcia pracy aby problemy w rolnictwie się nie pogłębiały. Problem suszy jest na szczycie góry lodowej rolniczych problemów. Trzeba pamiętać, że rolnictwo, olbrzymi dział gospodarki, to system naczyń połączonych. Upadek grozi nie tylko rodzinnym gospodarstwom tonącym w długach, ale również tym, którzy z dóbr produkowanych przez rolników korzystają i tym, którzy dla rolników wytwarzają niezbędne środki produkcji i maszyny. Rolnicy proszą o podjęcie współpracy, wielu z nich jest wykształconych, służą radą i przygotowują szereg rozwiązań, jednak czasu w resorcie rolnictwa na to brakuje, mimo składanych podczas protestów obietnic i podpisywanych porozumień. Pytanie czy to brak czasu, czy brak chęci?
Aplikacja suszowa i błędne szacowanie
Rolnicy postanowili porównać wyniki strat suszowych na przykładzie kilku gospodarstw z danych w aplikacji suszowej, raportów IUNG, komisji szacujących straty i dokonać własnej oceny. Według nich wiele gospodarstw nie osiągnęło minimalnego poziomu, który kwalifikowałby gospodarstwa do pomocy, a więc progu 30 proc, gdyż wyniki były zaniżone przez wadliwe działanie aplikacji.
Rolnicy z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników zawnioskowali o przekazanie przez Ministerstwo Rolnictwa kodów źródłowych aplikacji suszowej, a przynajmniej algorytmów odpowiadających za warstwę logiczną aplikacji oraz przepracowania wyliczeń strat w związku z wystąpieniem suszy na konkretnych (ok 10 gospodarstw) przykładach. Ministerstwo rolnictwa miało wystąpić o te dane do ministerstwa cyfryzacji, które odpowiada za aplikację.
Konieczna zmiana formy szacowania i wyliczania strat suszowych!
Rolnicy poprosili resort rolnictwa, aby w tym roku straty były szacowane przez komisje gminne oraz uwzględnione były dane dot. suszy z IUNG i żeby na tej podstawie wyliczona była średnia arytmetyczna. Według nich aplikacja suszowa nie działa nadal prawidłowo i przekazuje nierzetelne informacje. Ponadto rolnicy do już gotowych protokołów suszowych z aplikacji nie mają jak się odwołać. Do protokołu suszowego sporządzonego przez komisję owszem, gdyż można się odwołać do Wojewody jeśli rolnik nie zgadza się z wynikiem szacowania.
- To wszystko jest niedorobione, chcemy zmiany formy szacowania tych strat, żeby były komisje szacujące straty, dane IUNG i wyciągana z tego średnia, wówczas będzie to oddawało rzeczywiste i realne straty. Niestety ministerstwo rolnictwa nie zrobiło z tym nic kolejny sezon z rzędu – mówił Emil Mieczaj.
Często dane dot. występowania suszy w danym regionie wg. IUNG były wyższe niż dane aplikacji, a rolnicy mimo wszystko zostali z niczym.
- System i aplikacja są po prostu niewydolne, wymagają naprawy. Pokazaliśmy resortowi rolnictwa konkretne błędy aplikacji suszowej, która jest traktowana jak wyrocznia. Chcemy wiedzieć jak działają algorytmy wyliczające straty suszowe. Poprosiliśmy o spotkanie w tej sprawie i udostępnienie algorytmu – dodał Mieczaj.
- Zobowiązano się, że resort rolnictwa spotkanie zorganizuje. Jest 26 sierpnia, a nadal się nie odbyło. Po prostu rodzą się coraz większe wątpliwości, czy resort rolnictwa nie chce nam pokazać danych i algorytmów, dlatego, że wiedzą, że jednak rolnicy mają rację, a aplikacja powinna znaleźć się w koszu? – podkreśliła Agnieszka Beger, z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników.
Prośby rolników - jak grochem o ścianę
Mimo, że rolnicy od wielu miesięcy próbują się spotkać z resortem rolnictwa w sprawie utworzenia zespołu oraz aby poprawić system wyliczania i szacowania strat suszowych, niestety nie ma żadnego odzewu. Kolejna susza, kolejne straty, kolejne nierzetelne wyliczenia aplikacji suszowej wkrótce.
- Aplikacja między innymi cofała daty sporządzanie protokołów, następnie przed zatwierdzeniem protokołu usuwała uprawy, bo wiele z nich w ogóle było niezgodnych z uprawami, które są we wnioskach obszarowych. Trzeba na piechotę sugerować bardzo zbliżoną uprawę i to też mogło wpływać na końcu na wynik aplikacji czyli jakiś kolejny błąd – wymieniała Urszula Suchocka z OOPR.
Problemy były również z działkami, które znajdują się w dwóch gminach. Gdy jedna z gmin zatwierdziła straty, a druga jeszcze nie, wówczas procenty strat z tej drugiej nie były brane pod uwagę, a wyliczana była średnia. Błędów, które widać na pierwszy rzut oka jest mnóstwo.
Użytki zielone zaniżały straty suszowe
Rolnicy dowiedzieli się ponadto, że problem niedoszacowania strat na użytkach zielonych jest jeszcze gorszy, gdyż aplikacja niestety bazuje na niepełnych danych, dlatego są tak duże rozbieżności i błędy w wyliczeniach. Wyjaśniono rolnikom, że błędy wynikają z tego, że nie nałożona jest na te tereny mapa pierwszej warstwy poziomu wód gruntowych.
Mimo, że oddzielono produkcję zwierzęcą od roślinnej, to nadal nawet jeżeli rolnikom z produkcji roślinnej wyszło ponad 30 proc., to błędy wynikające z szacowania strat na TUZ-ach powodowały spadek tej wartości i brak pomocy.
- Mimo tego, że produkcja roślinna przy szacowaniu przez aplikację była oddzielona od zwierzęcej, to tak czy inaczej w tej produkcji roślinnej nie wychodziło 30% i najbardziej byli poszkodowani hodowcy, ponieważ po pierwsze nie dość, że zebrali tej paszy mniej w wyniku suszy, to jeszcze zostali pozbawieni wszelkiej pomocy jak również innych form wsparcia – podkreśliła Urszula Suchocka. Dodała również, że to z kolei wpłynęło na brak możliwości uzyskania prolongaty w spłatach rat kredytów czy dzierżaw.
Powinna się zmienić definicja suszy!
Rolnicy chcą aby została zmieniona definicja suszy, gdyż nie powinien być brany pod uwagę jedynie deficyt opadów, ale również temperatura. To również ma znaczący wpływ na wzrost roślin i zasobność wody w glebie.
W woj. zachodniopomorskim to już 7 rok kiedy rolnicy mają poważne straty. Rolnikom mija kolejny rok, pieniądze za ubiegłoroczną suszę do rolników kapią nadal, a już jest problem z kolejną suszą i zabawa zaraz zaczyna się od nowa.
Mimo suszy plony rosną?
Niezły absurd uprawowy. Jednak tak właśnie wielu polityków mówiło o zeszłorocznej suszy. Jednak takie tezy można wysnuć na podstawie danych GUS i produkcji zbóż, które zostają sprzedane, czy wyeksportowane. Teoria – nie praktyka. Nikt nie patrzy na to, że ilość zbóż rośnie, bo znacząco maleje pogłowie zwierząt gospodarskich. Przecież nikt nigdzie nie podaje informacji, ile skarmił własnych zbóż w hodowli. Wiemy, ile produkujemy i ile eksportujemy oraz, o ile spada pogłowie.
- Jeżeli hodowla zmniejszyła się, siłą rzeczy zboże pojawiło się na rynku do sprzedaży i tym samym w danych GUS, może być wzrost plonów, ale to nie powinno być absolutnie żadnym argumentem, bo to jest dalece krzywdzące jeżeli chodzi o rolników – dodaje Agnieszka Beger z OOPR.
Szacować, ale rzetelnie!
- Prosimy stale, pokazujemy konkretne błędy, mówimy - wróćmy do tematu, usiądźmy, naprawmy, rozmawiajmy, mamy pomysły. Nie ma na to czasu w ministerstwie – dodaje Agnieszka Beger. Zaznacza, że jeśli rząd zdaje sobie sprawę z wadliwości tej aplikacji, a niektórzy oceniają, że potrzebują około 2 lat, żeby doprowadzić ją do porządku, to niech na razie pracują komisje suszowe i potwierdzeniem będą raporty IUNG. To będzie bardziej wiarygodne niż protokół z aplikacji.
- Skoro komisje są złe, my twierdzimy, że aplikacja jest zła, to może chodzi tylko i wyłącznie o to żeby po prostu nie szacować albo szacować na niekorzyść rolników. Niezrozumiałe jest to, że nikt nie chce naprawić aplikacji i resort uważa, że ona działa prawidłowo – dodaje Emil Mieczaj.
Ubezpieczenie od suszy
Rolnicy zaznaczają, że kolejnym problemem jest ubezpieczenie od suszy, bo na terenie woj. zachodniopomorskiego jedynie dwie firmy chciały ubezpieczyć uprawy od tego ryzyka. Stawki były wysokie, a odszkodowania trudne do uzyskania.
- Ubezpieczenia nie chodzą, aplikacja nie chodzi i gospodarstwa za chwilę też nie będą, bo nie będzie pieniędzy, bo się nie da po prostu produkować! Rząd się chwali tym jaką wielką kasę pompuje w system ubezpieczeniowy. Wyszacowane 40 proc. straty ledwo pokrywa 40 proc. składki, to jaki to ma sens? – pyta Tomasz Bodnar, rolnik z woj. zachodniopomorskiego i OOPR.
Protesty rolnicze jesienią?
Rolnicy nie zakończyli protestów wiosną, wstrzymali się i dalej zamierzają walczyć o zmiany, bo twierdzą, że resort rolnictwa nie wykorzystał tego czasu aby poprawić sytuację w gospodarstwach i opracować rozwiązania. Temat aplikacji i suszy można było omówić i przepracować, ale to też się nie udało. Mimo dużej chęci ze strony rolników. Do jesiennych protestów dołączą również inne grupy społeczne, gdyż problemów jest znacznie więcej.
- Jest szereg problemów, które trzeba rozwiązywać, a tu się nie dzieje nic od 9 miesięcy! Mamy konkretne przykłady, z konkretnych gospodarstw. Potrzebna jest praca nad zmianami! Niech się wezmą w końcu do roboty. Niech nam nie dają dopłat, tylko utworzą rozwiązania systemowe i długoterminowe, które będą wspierać hodowlę i rolników, tak żebyśmy czuli się bezpieczniej – zaznaczył Mieczaj.
dkol